Wisła Kraków - Bruk-Bet. Pięć wniosków po zwycięstwie "Białej Gwiazdy" Nie ma co popadać w hurraoptymizm. Problemy Wisły Kraków, które dręczyły ją przez całą rundę magicznie nie zniknęły tylko dlatego, że krakowianom udało się pokonać arcysłabo dysponowaną tego dnia i kompletnie rozbitą ekipę Bruk-Betu. Nawet zresztą w meczu z takim rywalem krakowianie popełniali momentami dość proste błędy, zwłaszcza w defensywie. Trudno się oprzeć wrażeniu, że ani poprzednio w Lubinie nie grali tak źle, jak wskazywałby wynik (porażka 1-2), ani przeciwko ekipie z Niecieczy nie byli wcale tak mocarni. Zespołowi "Białej Gwiazdy" udało się miłym akcentem zakończyć rundę, ale wciąż władze Wisły i trener mają nad czym myśleć w przerwie zimowej. Stefan Savić powinien dostać jeszcze szansę na wiosnę. Wiadomo, że Austriak z serbskimi korzeniami przez większość tej rundy albo się leczył, albo rozczarowywał. W końcówce roku miał jednak kilka niezłych momentów i potrafił ponapędzać ataki "Białej Gwiazdy". Jest obecnie dobrze dysponowany pod względem fizycznym, biegowym, ale też w meczu z Bruk-Betem naprawdę błysnął kilka razy umiejętnością wygrania pojedynku. Gdy Savić schodził z boiska, dość ciepło żegnał go trener Wisły Adrian Gula, poklepując Austriaka z satysfakcją po plecach. Wcześniej wiele osób było przekonanych, że z racji dość wysokiego kontraktu trzeba spróbować rozstać się z Saviciem już zimą, o ile byłaby taka realna możliwość. Może jednak warto byłoby zweryfikować to podejście? W obecnej sytuacji Wisła wcale nie ma nadmiaru zawodników, którzy sprawdzają się w szybkiej grze kombinacyjnej, a Savić akurat pod tym względem daje sporo zespołowi, jeśli akurat ma swój dzień i czuje zaufanie trenera. Ma wciąż jednak kłopot z powrotami do defensywy, na co zwraca uwagę sam szkoleniowiec. Klub na razie stoi na stanowisku, że będzie "analizował" sytuację Savicia. Dor Hugi pozostaje zagadką. Trener Adrian Gula nie wykorzystał możliwości, by dać w końcu skrzydłowemu szansę rozegrania pełnego meczu i pokazania swoich umiejętności w sensownym wymiarze czasowym. Po tym, jak wystawił go w pierwszym składzie w Lubinie, musiał go ściągnąć po 26 minutach, bo zespół zaczął grać w osłabieniu. Nie był jednak konsekwentny i w kolejnym meczu już nie dał Hugiemu rozpocząć gry w podstawowej jedenastce. Nie ułatwił tym samym zadania tym, którzy chcieliby się przekonać, czy 26-latek rzeczywiście powinien być w Wiśle tylko uzupełnieniem składu, czy też mógłby stać się ważniejszą dla krakowian postacią. W podobnym tonie wspominał zresztą o skrzydłowym w rozmowie z Interią Rafał Wisłocki, były prezes Wisły. "Trudna jest sytuacja Dora Hugiego, który najczęściej jest rezerwowym, a jak już dostał szansę w pierwszym składzie Wisły, to Michal Frydrych dostał czerwoną kartkę i Dor musiał opuścić boisko" - podkreślał. Sugerował, że nawet sam dyrektor sportowy krakowian Tomasz Pasieczny może mieć teraz kłopot, by realnie ocenić możliwości tego gracza. Yaw Yeboah powinien zostać zimą sprzedany dla dobra własnego i klubu. Skrzydłowy z Ghany gra już tak egocentrycznie i podejmuje takie decyzje boiskowe, że bardzo trudno oprzeć się wrażeniu, że myślami jest już przy transferze zagranicznym. W dodatku coraz trudniej od niego wyegzekwować dyscyplinę taktyczną, nie robi pod tym względem postępów, wręcz można oceniać, że się cofa. W tej sytuacji, jeżeli tylko będzie taka możliwość, trzeba reprezentanta Ghany po prostu sprzedać zimą. Jest to w interesie zarówno samego zawodnika, jak i klubu. To może być pierwszy relatywnie spokojny grudzień dla kibiców Wisły od bardzo dawna. W poprzednich sezonach sytuacja w Wiśle pod koniec roku bywała dużo bardziej nerwowa z różnych względów. Dwa lata temu "Biała Gwiazda" była na przełomie grudnia i stycznia najpoważniejszym kandydatem do spadku z ligi. Rok temu też było nerwowo, w końcu w grudniu wymieniono trenera. O prawdziwej katastrofie, jaka stała się udziałem krakowskiego klubu w grudniu 2018 roku nawet nie ma co wspominać. Dlatego tak ważne dla Wisły było teraz zwycięstwo na koniec ligowego grania w 2021 roku. To dało całemu zespołowi i władzom klubu możliwość zaczerpnięcia głębokiego oddechu i szansę na spokojniejsze planowanie pracy w okresie zimowym. Zamiast drastycznych kroków czy rewolucji, jest tym razem szansa w krakowskim klubie po prostu na spokojną, rzetelną pracę nad poprawą tego, co niewątpliwie wciąż szwankuje. Czytaj także: Rafał Wisłocki w rozmowie z Interią ocenia wiślacką młodzież