Przed ostatnią kolejką tego sezonu ekstraklasy wiemy już naprawdę dużo. Pewnym jest, że z najwyższą klasą rozgrywkową pożegnają się Puszcza Niepołomice, Stal Mielec oraz Śląsk Wrocław. Inną "oczywistością" na finiszu trwającej kampanii jest brak Legii Warszawa w pierwszej trójce tabeli. Wiosna tego roku zarezerwowana jest dla Lecha Poznań, Rakowa Częstochowa oraz Jagiellonii Białystok. Dwie pierwsze ekipy w ostatnich meczach powalczą o mistrzostwo Polski. Nie oznacza to jednak, że pozostałe spotkania są tylko "meczami o pietruszkę". W niedzielę 18 maja drużyna Goncalo pojechała do Krakowa, aby w przedostatniej serii gier zmierzyć się z Cracovią. Już w pierwszej połowie na stadionie im. Józefa Piłsudskiego działo się naprawdę wiele, kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Co za mecz na finiszu Ekstraklasy. Męczarnie Legii w Krakowie Pierwszy gwizdek wybrzmiał o godz. 14:45. Gospodarze świetnie weszli w mecz. Z łatwością kreowali sobie sytuacje bramkowe, a w 19. minucie trafili do siatki. Autorem bramki był Filip Rózga. 18-latek najpierw przejął fatalne podanie jednego z rywali, po czym samodzielne ruszył w kierunku bramki. Trzeba przyznać, że jego rajd był naprawdę efektowny. Pod koniec całej akcji, kiedy znajdował się już w polu karnym, umiejętnie zszedł do prawej nogi i kropnął w kierunku dalszego słupka. Kacper Tobiasz był bliski obrony, jednak uderzenie było na tyle silne, że przełamało jego dłonie i wylądowało w siatce. Zawodnicy Cracovii nie zdążyli jeszcze dobrze nacieszyć się golem, a na tablicy wyników widniał już remis 1:1. Jak do tego doszło? W 20. minucie Ruben Vinagre z lewego skrzydła posłał niezłe dośrodkowanie. Do futbolówki w nieco chaotycznych okolicznościach dopadł Illa Szkuryn. Nowy napastnik Legii najlepiej odnalazł się w całym zamieszaniu, sprytnie zgasił futbolówkę i nieco instynktownie oddał płaski strzał na bramkę. W ten sposób goście szybko doprowadzili do wyrównania. Niedzielne spotkanie stało na naprawdę wysokim poziomie. Obie ekipy miały chrapkę na kolejne bramki, co przekładało się na dużą dynamikę i przyjemny dla oka styl. W 32. minucie zespół Dawida Kroczka znów wyszedł na prowadzenie. Kontratak mocnym strzałem po ziemi zwieńczył Mikkel Maigaard, jednak analiza VAR wykazała spalonego we wcześniejszej fazie całej akcji. Trzy minuty później Cracovia stanęła przed kolejną szansą. Tym razem sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Benjamin Kallman. Co prawda Fin uderzył mocno, ale nieprecyzyjnie. Świetną interwencją popisał się wspomniany Kacper Tobiasz. W ciągu pierwszych 45. minut Cracovia wyglądała naprawdę solidnie na tle rywali z Warszawy. Po tak intensywnej i obfitej w różne wydarzenia połowie aż chciało się czekać na drugą część gry. W niej sympatycy miejscowych wreszcie mogli powiedzieć "do trzech razy sztuka". Równo dziesięć minut po wznowieniu rywalizacji gola na 2:1 strzelił Kallman. Napastnik Cracovii otrzymał niemal perfekcyjne podanie. Niemal, ponieważ do piłki pierwszy doskoczył Steve Kapuadi. Obrońca Legii popełnił jednak karygodny błąd. Znajdując się blisko własnej bramki, "dziubnął" futbolówkę w ten sposób, że na nagle Benjamin Kallman wyprzedził go i znalazł się w sytuacji sam na sam. Tym razem Fin uderzył między nogami interweniującego Tobiasza. W pełni zasłużenie Cracovia objęła prowadzenie. W tym samym czasie zawodnicy Goncalo Feio ewidentnie nie mogli złapać swojego rytmu gry. Sporadycznie potrafili nieco dłużej utrzymać się przy piłce, ale nie owocowało to groźnymi sytuacjami. Kreatywność również nie była ich najmocniejszą stroną. Za to ekipa Dawida Kroczka przyspieszała coraz bardziej. Bramkę na 3:1 w 69. minucie spotkania po rzucie rożnym dołożył Gustav Henriksson. Gospodarze nadal wydawali się nienasyceni. Cały czas stwarzali zagrożenie pod bramką Legii, a to z szybkich kontr, a to ze stałych fragmentów. Finalnie takim wynikiem zakończyło się to starcie. Przed ostatnią serią gier jasnym stało się, że Legia Warszawa zakończy sezon na piątym miejscu. Obecnie stołeczny klub ma na koncie 53 punkty. Cracovia plasuje się na szóstej pozycji (48 pkt po niedzielnej wygranej).