Ekipa Roberta Maaskanta nad Jagiellonią ma wprawdzie już sześć, a nie osiem punktów przewagi, ale przed "Jagą" trudne wyjazdy do Lubina, na Konwiktorską do stolicy, czy do broniących się przed spadkiem Polonii Bytom i Cracovii. Natomiast Legia i Lech na dziewięć kolejek przed końcem sezonu mają na tyle dużą stratę, że musiałby się dziać cuda, aby któryś z tych zespołów dogonił krakowian. Bohaterem "Białej Gwiazdy" został znowu bramkarz. Siergiej Pareiko staje się postrachem najlepszych napastników Ekstraklasy. Przerywany sen przez niego mają już takie tuzy, jak Tomasz Frankowski, Edi Andradina (obaj nie strzelili rzutów karnych), Andrzej Niedzielan (przegrany pojedynek). Po słabszym początku wiosny z cienia wychodzi Cwetan Genkow. - Cwetan jest świetnym napastnikiem, on na pewno się odblokuje w strzelaniu goli. Musimy mu tylko lepiej dogrywać piłkę - mówił niedawno Patryk Małecki i sam się wziął za to dogrywanie, gdyż to właśnie "Mały" asystował Bułgarowi przy golu numer "jeden" w Kielcach. Genkow byłby pewnie równie wysoko oceniany, co broniący karnego za karnym Pareiko, gdyby wykorzystał sytuację sam na sam - czyściutką, jak rzut karny w hokeju (pół boiska na bramkę biegł samotnie). Padłby gol na 1-3 i mecz byłby rozstrzygnięty, a tak Wisła wypuściła z rąk pewne zdawało się jej zwycięstwo. Sytuacja z Kielc przypominała troszkę tę z Bielska-Białej, gdzie wiślacy również prowadzili 2-0, również mieli szansę na trzeciego gola (wówczas Andres Rios), a jednak roztrwonili przewagę. Do czerwca Robert Maaskant nie ma ruchu w obronie. Osmana Chaveza nie oduczy już chyba nikt, by nie wchodził wślizgami w polu karnym, bo Pareiko w końcu kiedyś zacznie kapitulować przy strzałach z 11 m. Maciej Skorża nie radzi sobie z Legią w lidze tak dobrze jak w Pucharze Polski. W sobotę pomagał mu nawet sędzia Hubert Siejewicz (podarowany rzut karny), ale i tak 2-2 z dużo słabszym kadrowo Zagłębiem, to zwycięstwo, ale ekipy Jana Urbana. Tak, tak, tego samego pana Janka, którego rok temu uznali za słabym do prowadzenia Legii. Śląsk Wrocław Oresta Lenczyka rzutem na taśmę przedłużył serię meczów bez porażki do 14. Lenczyk zasłużył na cytat weekendu mówiąc: - Jestem wdzięczny trenerowi Michniewiczowi, że nie wpuścił Dżałamidze od początku. Bardzo proszę, abyście po tym meczu nie pisali, że trener Lenczyk miał nosa, bo wpuścił Madeja. To był raczej błąd trenera, że nie wpuścił Madeja od początku. Dyskutuj z Michałem Białońskim na jego blogu Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Ekstraklasy