Pierwsze sobotnie spotkanie PKO Ekstraklasy rozpoczęło się bardzo spokojnie - przez pierwszy kwadrans obie drużyny nie potrafiły wypracować sobie bardziej klarownych sytuacji, dopiero w okolicach 15. minuty ciekawych prób zdobycia bramki dokonali Jakub Rzeźniczak i - niejako w odpowiedzi na akcję Rzeźniczaka - Taras Romanczuk. W obu tych przypadkach jednak dobrze spisali się golkiperzy Wisły i Jagiellonii. Do przerwy nie oglądaliśmy jednak bramek, a najważniejszym fragmentem tej odsłony spotkania było zejście z murawy Rafała Wolskiego w 33. minucie - piłkarz nieco wcześniej upadł po jednym ze starć na murawę zwijając się z bólu. Po chwili próbował dalszej gry, ale trzymał się nieustannie za bok ciała i konieczna była wymuszona zmiana. Zastąpił go Dominik Furman, bardzo aktywny przez resztę meczu. Wisła Płock - Jagiellonia Białystok. Na otwarcie wyniku trzeba było czekać do 70 minuty Zdawało się, że w drugiej połowie także nie padną żadne bramki - dopiero w 54. minucie kibice mieli okazję obserwować pierwszą bardziej składną akcję - po kilku niezłych podaniach między zawodnikami Wisły Płock na bramkę Steinborsa strzelał wspominany Furman, ale futbolówka została zatrzymana przez Łotysza. Chwilę potem Kolar musiał zastąpić kontuzjowanego Szwocha - to była druga wymuszona zmiana Wisły."Zabójcze" dla ekipy z Białegostoku okazało się osiem minut meczu między 71. a 79. minutą spotkania. Najpierw Vallo dośrodkował na głowę upadającego "szczupakiem" Kolara, ten odbił piłkę, a poprawił po nim Damian Warchoł.Chwilę później Furman uderzył piłkę z rzutu rożnego, a jego wrzutkę zamienił na gol główką Damian Michalski. Nie minął moment i na 3-0 podwyższył Sekulski, któremu asystował Kolar. W sytuacji zawinił Kwiecień, który zbyt lekko odegrał piłkę w kierunku Steinborsa. Wynik nie zmienił się już do ostatniego gwizdka - Wisła Płock tym samym zanotowała trzy punkty. Po meczu powiedzieli: Ireneusz Mamrot (trener Jagiellonii Białystok): - Dostaliśmy bramkę w najmniej spodziewanym momencie. Kiedy wydawało się, że przejęliśmy kontrolę i zaczęliśmy nieźle grać, mieliśmy błąd przy stałym fragmencie gry. To jest nasz największy mankament. Gubimy krycie, tak dziś straciliśmy dwie bramki. O trzeciej nie będę za dużo mówił, to błąd indywidualny i nie ma co do tego wracać. 1-0 to wynik, który można spokojnie odrobić i tu zawiedliśmy. Nie ma co ukrywać, że po tej bramce widać było, że zespół źle na to wszystko zareagował. Dziś nasza sytuacja robi się trudna i albo z tego będziemy potrafili wyjść, pokazać charakter albo... Na dzisiaj jest problem i trzeba go jak najszybciej rozwiązać. Maciej Bartoszek (trener Wisły Płock): - Cieszymy się z tego, że podtrzymujemy dobrą passę na naszym stadionie. Ale jeżeli chodzi o spotkanie, to przewidywaliśmy, że będzie trudny mecz. Zespół Jagiellonii może trochę nas zaskoczył dużą ilością zmian. Widać było, że też mają jakiś pomysł na rozmontowanie naszej organizacji w grze defensywnej, organizacji gry. To też w przerwie dokonaliśmy pewnej korekty, która zdecydowanie ułatwiła nam możliwość przechodzenia i konstruowania odpowiednich akcji w ofensywie, przechyliła szalę tego meczu na naszą korzyść. Przede wszystkim warte podkreślenia jest to, jak zespół dzisiaj był skoncentrowany, jak realizował wszystkie założenia, jak konsekwentnie zagraliśmy dzisiaj do ostatniej minuty tego meczu. Za to gratulacje, brawa wielkie, bo dzisiaj zagraliśmy bardzo dojrzale i konsekwentnie, z determinacją do samego końca. Wiedzieliśmy, co chcemy grać. Wiedzieliśmy, co chcemy robić na tym boisku. To było widać w każdym aspekcie. Każdy z zawodników naprawdę dzisiaj zasługuje na duże brawa. PaCze