W 27. kolejce Ekstraklasy Wisła Kraków podejmowała Piasta Gliwice. Dla krakowian to był arcyważny mecz - wiślacy chcieli po przerwie reprezentacyjnej w końcu powalczyć o trzy punkty, by poprawić swą niewesołą sytuację w tabeli. Po raz pierwszy w wyjściowym składzie "Białej Gwiazdy" pojawił się Elvis Manu, który wcześniej zmagał się z zaległościami treningowymi. W pierwszym kwadransie groźny strzał Kamila Wilczka wybronił Mikołaj Biegański, a potem próbował jeszcze z dystansu Damian Kądzior. W poczynaniach gospodarzy było początkowo wiele niedokładności. A to Konrad Gruszkowski zaserwował wrzutkę do nikogo, a to stratę zaliczył Marko Poletanović. Niezłą próbę prostopadłego podania zanotował Luis Fernandez, ale wiele z tego ostatecznie nie wynikło. W 27. minucie Wisła postraszyła gliwiczan, gdy najpierw z dystansu uderzał Enis Fazlagić, a potem w poprzeczkę trafił Michal Frydrych. Starania krakowian przyniosły efekt w 31. minucie. Najpierw indywidualny rajd lewym skrzydłem zaliczył Elvis Manu, który pokazał w tej akcji nieprzeciętną szybkość. Odegrał do Stefana Savicia, a ten w końcu - po długim okresie nieskuteczności - trafił do siatki, pokonując Frantiszka Placha. Piast błyskawicznie chciał odpowiedzieć strzałem głową Jakuba Czerwińskiego, ale piłka minęła jednak słupek bramki Biegańskiego. Wisła Kraków - Piast Gliwice. Ogromny pech Elvisa Manu Wisła tymczasem złapała wiatr w żagle. A zwłaszcza sam Manu. W 39. minucie zaliczył bardzo groźne, mocne uderzenie, ale trafił tylko w słupek. Z kolei po dobrej wrzutce Savicia minimalnie bramkę Placha minął strzał Zdenka Ondraska. Podrażniony Piast ruszył mocniej do przodu. Po świetnym prostopadłym podaniu Hateleya szansę miał Michał Kaput. O niesamowitym pechu może mówić Manu, który zatańczył z piłką przed polem karnym i znów mocno huknął na bramkę Placha, ale tym razem obił poprzeczkę. Wisła mogła mocno żałować, że po pierwszej połowie nie prowadziła wyżej i nie wykorzystała stworzonych sytuacji. Wisła Kraków - Piast Gliwice. Kamil Wilczek show Tym bardziej, że tuż po przerwie to się zemściło. Wychodzący z bramki Biegański sfaulował w polu karnym Sappinena, który pojawił się na placu gry na początku drugiej połowy. "Jedenastkę" na bramkę zamienił Kamil Wilczek. Biegański dobrze wyczuł, w który róg się rzucić, ale nie zdołał zatrzymać tej piłki. Bramkarz krakowian chwilę później świetnie wybronił za to strzał głową Ariela Mosóra. Krakowianie jednak po stracie bramki zaczęli grać bardzo nerwowo i to się zemściło na nich w 61. minucie. Z bliska do bramki Wisły znów wpakował niezawodny Wilczek, po tym, jak dośrodkowanie posłał Czerwiński, a Biegański minął się z futbolówką w polu bramkowym. Po dłuższej chwili, gdy krakowianie wydawali się być rozbici, przywrócił ich do życia stały fragment gry. Pięknym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Hiszpan Luis Fernandez, a gdy piłkę zdołał odbić Plach, do siatki wpakował ją Dor Hugi. Było to pierwsze trafienie Izraelczyka w barwach Wisły Kraków w Ekstraklasie. W końcówce spotkania gospodarze próbowali jeszcze naciskać gliwiczan, ale ci umiejętnie się bronili. Ostatecznie krakowianom nie udało się przełamać problematycznej serii meczów bez zwycięstwa. Wisła Kraków - Piast Gliwice 2-2 (1-0) 1-0 Savić 31. 1-1 Wilczek 51. (k.) 1-2 Wilczek 61. 2-2 Dor Hugi 71. Wisła: Biegański, Gruszkowski, Colley, Frydrych, Hanousek, Poletanović, Fazlagić (89. Skvarka), Fernandez, Manu, Savić (63. Hugi), Ondrasek. Piast: Plach - Mosór, Huk, Czerwiński, Holubek, Kaput (76. Reiner), Hateley, Kostadinov (46. Sappinen), Pyrka (82. Konczkowski), Kądzior (87. Vida), Wilczek. Czytaj także: Nie mieli prądu, internetu i ciepłej wody