- Zacznę od gratulacji dla swojej drużyny, bo wygraliśmy bardzo trudne spotkanie z dobrze dysponowanym przeciwnikiem. W pierwszej połowie nie zagraliśmy tak, jak zakładaliśmy. Spodziewaliśmy się, że Wisła będzie grała wysokim pressingiem i ćwiczyliśmy wyjście spod niego. Niestety, nie udawało nam się to zbyt często - analizował na gorąco Czesław Michniewicz, trener Legii. - W drugiej połowie mecz wyglądał już inaczej. Wiedzieliśmy, że Wisła bardzo mocno zaangażowała się w pierwszą część. Rywale mieli mnóstwo startów i przyśpieszeń na wysokim obciążeniu, więc wiedzieliśmy, że w takim tempie tego meczu nie wytrzymają. Bardziej jednak chodziło o nas, żebyśmy zmuszali Wisłę do biegania. Mieliśmy dłużej utrzymywać się przy piłce, budować dłuższe akcje, wykorzystywać całe boisko oraz zmieniać kierunek ataku. Wygraliśmy szczęśliwie, po pierwszej połowie bardzo średniej w naszym wykonaniu - dodał szkoleniowiec.Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl. Kliknij!Trener Michniewicz został zapytany, czy zaskoczył go wysoki pressing stosowany przez Wisłę.- Nie, bo wiele drużyn gra tak przeciwko nam. Bardziej zaskoczyła nas nasza gra, bo wcześniej, gdy przeciwnik grał tak jak Wisła, to spokojnie sobie radziliśmy. Nie szukam łatwych wytłumaczeń, że kilku zawodników ostatnio mniej grało, bo jako zespół nie funkcjonowaliśmy dobrze. Z kolei Wisła włożyła mnóstwo energii w pierwszą połowę, żeby przeciwstawić się nam i nie pozwolić nam rozgrywać piłki. To się jej udało - przyznał Michniewicz. Szkoleniowiec w trakcie meczu przeprowadził tylko dwie zmiany.- Takie było nasze możliwości, bo nie miałem na ławce już zawodników ofensywnych, oprócz Macieja Rosołka. Rafa Lopes przyjechał bardziej na wycieczkę, bo nie był zdolny do gry - zdradził Michniewicz. PJ PKO Ekstraklasa - wyniki, tabela, strzelcy, terminarz