Na obiekt beniaminka zawitała drużyna, która w czterech poprzednich spotkaniach za każdym razem schodziła z placu boju pokonana, a w trzech ostatnich inkasowała od rywala cztery bramki. Fatalna seria robiła tym większe wrażenie, że chodziło o aktualnego mistrza Polski. W Katowicach ekipa z Podlasia miała efektownie zakończyć wstydliwą passę. Po pierwszych minutach nic tego jednak nie zapowiadało. Nie minęło 120 sekund gry, a "Gieksa" prowadziła 1:0. Nieporadność obrońców Jagiellonii we własnym polu karnym bez skrupułów wykorzystał Adrian Błąd. Jagiellonia podwójnie upokorzona. Gwiazdor Ajaksu zakpił z Polski, kibice odpowiedzieli Szybka riposta mistrzów Polski. Decydujące uderzenie zadaje jednak beniaminek Goście nie tracili czasu na przegrupowanie szyków. Momentalnie ruszyli do zmasowanej ofensywy, stosując jednocześnie agresywny pressing w fazie obrony. Wydawało się, że wyrównująca bramka jest tylko kwestią czasu. Na efekt trzeba było czekać niewiele ponad kwadrans. Miękką centrę Jesusa Imaza z biskiej odległości sfinalizował głową Afimico Pululu i było 1:1. Asystujący w tej akcji Hiszpan sam mógł wpisać się na listę strzelców jeszcze przed upływem półgodziny. Tym razem jednak z jego kąśliwym strzałem z ostrego kąta poradził sobie stojący między słupkami Dawid Kudła. Na więcej podbramkowych spięć defensorzy obu zespołów przed przerwą nie pozwolili. Po zmianie stron tempo gry wyraźnie spadło, co po części można tłumaczyć upalną aurą. W trudnych warunkach bliżej szczęścia byli katowiczanie, gdy z kilku metrów uderzał wprowadzony z ławki rezerwowych Borja Galan. Na posterunku czujność zachował jednak Sławomir Abramowicz. Ale kiedy ci sami zawodnicy wystąpili w rolach głównych w 74. minucie, górą był już zawodnik GKS-u. Przymierzył przytomnie zza pola karnego i po chwili golkiper Jagiellonii wyciągał piłkę z siatki. A w doliczonym czasie gry rezultat na 3:1 ustalił Oskar Repka. Katowiczanie odnieśli pierwsze ekstraklasowe zwycięstwo przed własną publicznością od 12 czerwca 2005 roku. Wtedy, żegnając się z krajową elitą na niemal dwie dekady, pokonali przy pustych trybunach Górnika Zabrze. Bramkę z rzutu karnego tuż przed końcowym gwizdkiem zdobył Krzysztof Markowski.