Jeszcze w tym roku dowiemy się, kto wygra przetarg na prawa telewizyjne na trzy kolejne sezony. W grę wchodzą ogromne pieniądze - zdaniem ekspertów blisko pół miliarda złotych, czyli ponad 150 milionów za sezon. Takiej transakcji w polskiej ligowej piłce jeszcze nie było. Zyskać mogą też kibice, bo migawki z meczów, a może także kilka spotkań w całości może trafić do otwartej telewizji. Rekordowe pieniądze mogą trafić do polskich klubów, ale pod warunkiem, że prawa zostaną sprzedane jako jeden produkt. Taka zasada obowiązuje od ośmiu lat, kiedy to udało się scentralizować prawa telewizyjne. Teraz może dojść do ich ponownego rozbicia. Wszystko przez kłótnie o proporcje przy podziale pieniędzy. Obecnie największe kwoty trafiają do klubów, które prezentują najwyższy poziom sportowy i są najchętniej pokazywane w relacjach na żywo (50 procent do równego podziału plus 25 procent za miejsce w tabeli plus 25 procent za medialność). Biedniejsze kluby walczą o złagodzenie tych proporcji (jedna z opcji to 50-30-20). Zmiany mogą oznaczać jednak, że najbogatsze kluby zrezygnują z centralizacji i swoje prawa sprzedadzą na własną rękę. Taką groźbę oficjalnie sformułowała Legia Warszawa.