W drodze do Wrocławia piłkarze i sztab szkoleniowy Korony najedli się strachu. Blisko Piotrkowa Trybunalskiego autokar uczestniczył w wypadku drogowym z samochodami osobowymi. Nikomu na szczęście nic się nie stało, kielczanie dotarli do celu z trzygodzinnym opóźnieniem. Więcej TUTAJ. Fani Żótło-Czerwonych w ostatnim czasie przeżywają huśtawki nastrojów. Na boiskach PKO Ekstraklasy Korona nie wygrała od 27 października, przez ten czas - przed starciem z liderującym Śląskiem - uzbierały się już cztery mecze bez zwycięstwa. Bez wątpienia humory w zespole poprawiły się po środowej wygranej z Legią Warszawa w meczu 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski. Obrońca tytułu został sensacyjnie wyeliminowany po dogrywce (2:1 dla Korony). To musiało podbudować morale w drużynie przed potyczką na terenie lidera. Tym razem na Dolny Śląsk przyjechał zespół walczący o utrzymanie w lidze, więc mistrz jesieni od pierwszych minut miał zagrać ofensywnie, ale tak nie zagrał. Śląsk - Korona. Wielkie męczarnie lidera Ekstraklasy Przed tygodniem na Tarczyński Arena zawitał mistrz kraju - Raków Częstochowa. Na trybunach zasiadło 40 tysięcy kibiców, Śląsk przegrywał 0:1, ale po zmianie stron wyrównał Piotr Samiec-Talar i spotkanie zakończyło się remisem, co przedłużyło świetną passę lidera (Śląsk strzelił przynajmniej jednego gola we wszystkich ligowych meczach). Mecz 18. kolejki z Koroną miał być łatwiejszy, jednak taki nie był. Do przerwy gospodarzom niewiele wychodziło. Goście oddali im piłkę, lecz piłkarze Śląska nie mieli pomysłu na zaskoczenie defensywy czternastej drużyny w tabeli. Akcje były albo zbyt wolne, albo niedokładne były ich zagrania. Do przerwy żadna drużyna nie oddała celnego strzału. Nawet najskuteczniejszy strzelec ligi - Erik Exposito nie miał nawet pół sytuacji. Gola do szatni mogła zdobyć Korona, co zaskoczyłoby wrocławską publiczność, ale Dominick Zator z dobrej pozycji trafił tylko w boczną siatkę. Lider Ekstraklasy podkręcił tempo Po zmianie stron Śląsk zaprezentował się dużo lepiej, tempo zostało podkręcone Konrad Forenc musiał się mocno natrudzić. Pierwszy celny strzał w meczu oddał z dystansu Mateusz Żukowski (55. minuta). Skrzydłowy drużyny z Wrocławia sprawił spore problemy bramkarzowi Korony, którego piłka trafiła nawet w głowę. W 61. minucie Forenc wykazał się jeszcze mocniej, kapitalnie broniąc strzał Samca-Talara. Sędzia Daniel Stefański po tej interwencji odgwizdał faul Exposito. Trener Jacek Magiera czekał ze zmianami aż do 68 minuty. Wtedy wprowadził do gry dwóch zawodników z ławki (Yegor Matsenko oraz Burak Ince). Ponad 12 tysięcy kibiców we Wrocławiu zaczynało się powoli niecierpliwić, bo wrocławianie ciągle nie potrafili sforsować defensywy Korony. Ostatni kwadrans to dominacja lidera i kilka kolejnych parad Forenca. Śląsk nie schodził z połowy kielczan. Na nic to jednak się zdało, Forenc zachował czyste konto, a Korona z Wrocławia wywiozła punkt. Drużyna Kamila Kuzery nie oddała nawet jednego strzału. Ten remis jest dla niej bardzo cenny.Jeśli Jagiellonia Białystok w niedzielę wygra u siebie z Rakowem, to przewaga liderującego Śląska nad wiceliderem stopnieje tylko do jednego "oczka". Sebastian Zwiewka, INTERIA