Piotr Stokowiec podjął się karkołomnej misji ratowania ekstraklasy z ŁKS. Trzy pierwsze mecze w ekstraklasie przegrał, a do tego odpadł z Pucharu Polski. Mierzył się jednak z silnymi drużynami Lechem Poznań (kandydat do tytułu), Rakowem Częstochowa (mistrz kraju), Śląskiem Wrocław (lider), ale najbardziej bolesna była porażka z zespołem wtedy z dolnej części tabeli - Górnikiem Zabrze (0:5). Szkoleniowiec podkreślał w wywiadzie dla "Wprost", że też źle zaczynał w Lechii i Zagłębiu, a mimo to drużyny się utrzymały. Z gdańskim zespołem rzeczywiście po trzech porażkach zaczął wygrywać. Z drużyną z Dolnego Śląska już po dwóch przegranych, odniósł pierwszą wygraną i także uniknął spadku. Tego właśnie próbują trzymać się kibice ŁKS. W czwartym spotkaniu łodzianie podejmowali Piasta, który z ostatnich dziesięciu spotkań aż osiem zremisował. Punkt u siebie to jednak byłoby za mało dla gospodarzy. Tyle że oni nie wygrali od dziewięciu meczów. Piast do przerwy wypunktował ŁKS Tylko początek był wyrównany, a pierwsi okazję stworzyli goście. Po indywidualnej akcji zza pola karnego strzelił Arkadiusz Pyrka i niewiele się pomylił. Szybko gliwiczanie dopięli swego. Świetne podanie od Ameyawa dostał niepilnowany w polu karnym Damian Kądzior. Były reprezentant Polski uderzył, piłka odbiła się jeszcze od Adama Marciniaka i zmyliła Aleksandra Bobka. 0:1. Łodzianie nie potrafili znaleźć sposobu, nie tylko by skutecznie odpowiedzieć, ale nawet zbliżyć się pod pole karne rywala. To wciąż rywale groźniej atakowali. W 19. minucie mieli rzut wolny blisko narożnika pola karnego. Dośrodkował Kądzior, Ariel Mosór wyskoczył wyżej od Kamila Dankowskiego i było 0:2. Dopiero w 24. minucie ŁKS miał pierwszy rzut rożny. Z dośrodkowania Daniego Ramireza niewiele jednak wynikło. W 38. minucie Piast pokazał jak atakować. Prawą stroną popędził Pyrka, zagrał do Jorge Feliksa, a ten wyłożył piłkę Ameyawowi i było już 0:3. Dopiero w doliczonym czasie gospodarzom udało się stworzyć jakieś zagrożenie. Po rzucie rożnym Ramireza głową uderzył Adrien Louveau, ale Mosór wybił piłkę sprzed bramki. Zanim sędzia zakończył połowę, dostał sygnał z VAR, że mogło dojść do przewinienia. Okazało się, że Alexandros Katranis kopnął Francuza. Sędzia nie tylko podyktował rzut karny, ale jeszcze wyrzucił z boiska Greka. Z jedenastu metrów trafił Ramirez. Remontada ŁKS Bramka zdobyta w takich okolicznościach napędziła łodzian. Na dodatek grali w przewadze zawodnika. I tuż po przerwie rezerwowy Kay Tejan zabrał piłkę Jakubowi Czerwińskiemu i mimo nacisku Mosóra strzelił i ŁKS przegrywał już 2:3. To jeszcze mocniej zmotywowało piłkarzy trenera Stokowca. Szybko blisko wyrównania był Adam Marciniak, ale jego strzał głową minimalnie minął bramkę. W 67. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Michał Mokrzycki, Frantisek Plach niepewnie interweniował, piłka spadła pod nogi Piotra Janczukowicza, który doprowadził do remisu. ŁKS miał ochotę na trzy punkty i miał kilka świetnych okazji (Tejhan, Ramirez), ale zabrakło odrobinę szczęścia..