Wielki przewrót w Legii? Już wszystko jasne. Powiedział, co sądzi o życiu w Warszawie
Przerwa na spotkania reprezentacji przyniosła kibicom Legii Warszawa nieoczekiwane, a zarazem niepokojące wieści. Rumuńskie media chętnie informowały o chęci ponownego zatrudnienia Edwarda Iordanescu w roli selekcjonera reprezentacji Rumunii. W tej sprawie do stolicy wysłani zostać mieli specjalni wysłannicy. Piotr Koźmiński z "goal.pl" zdradził kulisy sprawy, a także samą reakcję szkoleniowca Legii. Ta może zaskakiwać.

Edward Iordanescu przechodząc do Legii Warszawa miał przed sobą niełatwą misję. Jego poprzednik Goncalo Feio co prawda doprowadził zespół do zdobycia Pucharu Polski i startu w eliminacjach europejskich pucharów. Kontrowersyjny styl prowadzenia zespołu przez Portugalczyka sprawił jednak, że w stołecznym klubie panował spory bałagan. Po długim oczekiwaniu władze warszawskiej drużyny misję uporządkowania sytuacji powierzyły właśnie Rumunowi.
Jego kadencji od dłuższego czasu towarzyszą spore kontrowersje. Z jednej strony kibice mogą być zadowoleni z awansu do fazy ligowej Ligi Konferencji. Iordanescu zdobył też Superpuchar, przez wielu traktowany jako zbędny twór polskiej piłki, wywalczony jednak w prestiżowym starciu z Lechem Poznań.
W otoczeniu Legii nigdy nie może być jednak za słodko. Co jakiś czas w mediach pojawiały się doniesienia o rzekomym niezadowoleniu Rumuna sytuacją panującą w klubie. Spore pretensje mieli do niego również kibice, zwłaszcza za wydarzenia z tygodnia poprzedzającego przerwę na mecze reprezentacji. Iordanescu w spotkaniu Ligi Konferencji z Samsunsporem postawił na "rezerwowy" skład, a swój pierwszy garnitur przygotował na spotkanie z liderującym w Ekstraklasie Górnikiem Zabrze. Efekt? Dwie porażki w dość słabym stylu.
Strach w Legii. Rumuni próbowali podebrać trenera. Odpowiedź była jednoznaczna
W trakcie przerwy ligowej Warszawą wstrząsnęły pogłoski rozpowszechniane przez rumuńskie media. Ich zdaniem tamtejsza federacja piłkarska jest bardzo zdeterminowana, by nakłonić Iordanescu do powrotu na stanowisko selekcjonera reprezentacji Rumunii. W tym celu do stolicy naszego kraju udać miał się ichniejszy przedstawiciel. Rumunów nie odstraszałby nawet klauzula odejścia, która w przypadku Iordanescu wynosi 300 tysięcy euro.
Do Warszawy udał się Daniel Stanciu, dziennikarz i działacz sportowy, określany mianem przyjaciela Iordanescu. Więcej informacji o całej sprawie, a także celu wizyty Stanciu w Polsce dostarczył Piotr Koźmiński. Zdaniem dziennikarza portalu "goal.pl" Stanciu faktycznie ostatnio gościł w naszym kraju, lecz tylko i wyłącznie w celach turystycznych.
Nie oznacza to, że Rumuni nie chcieli nakłonić Iordanescu do powrotu. Nie wydarzyło się to jednak w ostatnich dniach, lecz miesiąc temu. Wówczas do trenera Legii mieli odezwać się przedstawiciele rodzimej federacji, którzy bardzo szybko napotkali na opór. Według Koźmińskiego Iordanescu złożył deklarację o chęci pozostania w Warszawie. Rumuński szkoleniowiec ma być zadowolony z życia w Warszawie, a także pracy w Legii. Iordanescu szczególnie docenia infrastrukturę oraz warunki napotkane w warszawskim klubie.
Wszystko wskazuje więc na to, że co najmniej do końca eliminacji selekcjonerem reprezentacji Rumunii pozostanie Mircea Lucescu. Ich sytuacja w tabeli grupy H nie jest jednak najlepsza. Do pierwszej Austrii na trzy kolejki przed końcem tracą już osiem punktów. Do drugiej Bośni i Hercegowiny ta strata wynosi na ten moment siedem punktów. Niedzielne starcie z Austrią oraz listopadowy pojedynek z Bośniakami będą decydujące.
Rumuni w zasadzie są skazani na baraże, do których najprawdopodobniej dostaną się z Ligi Narodów. Wiąże się to jednak z rozstawieniem w czwartym koszyku i pojedynku z potencjalnie mocniejszym rywalem już w półfinale.
Zobacz również:













