Już pierwsza połowa rozgrywanego w Częstochowie meczu zwiastowała sporą niespodziankę. Raków schodził bowiem na przerwę przegrywając 0:1, w dodatku prezentując się bardzo nieporadnie. Bramkę dla gości zdobył w 19. minucie napastnik Sebastian Bergier. I to w nieoczywistych okolicznościach. 25-latek otrzymał wprawdzie kapitalne, prostopadłe podanie od Marcina Wasielewskiego, po czym minął wychodzącego bramkarza, lecz nie zdołał oddać strzału. Ledwo opanował piłkę przed linią końcową. Kacper Trelowski wrócił więc na swój posterunek, podobnie jak nadbiegający obrońcy. Sebastian Bergier nic sobie jednak z tego nie zrobił. Zupełnie nieatakowany podbiegł nieco bliżej środka pola karnego i z ostrego kąta uderzył przy bliższym słupku, trafiając do siatki. Magiczny debiut Zalewskiego w Interze. Już szaleją na jego punkcie, Włosi bez wątpliwości Raków nie potrafił odpowiedzieć na trafienie GKS-u. Do wyrównania mógł wprawdzie doprowadzić tuż przed zakończeniem pierwszej części gry Adriano Amorim, ale uderzył zbyt lekko, by zmusić do kapitulacji Dawida Kudłę. Było to pierwsze celne uderzenie gospodarzy w tym spotkaniu. Raków pokonany, GKS triumfuje. Niespodzianka w Ekstraklasie Po zmianie stron wspomniany Dawid Kudła wyciągnął jednak pomocną dłoń w stronę swoich rywali, popełniając koszmarny błąd. 32-letni bramkarz zagrał piłkę we własnym polu karny wprost pod nogi Jonatana Brunesa. Później trafiła ona do Władysław Koczerhin, który podał do Iviego Lopeza. A Hiszpan wywołał okrzyk radości u miejscowych fanów, strzelając gola na 1:1. GKS mógł odpowiedzieć na trafienie Rakowa już po ośmiu minutach, gdy Wojciech Myć - po analizie VAR - odgwizdał rzut karny po tym, jak Srdan Plavsić trafił ręką Borję Galana. Do piki podszedł Arkadiusz Jędrych, którego strzał obronił Kacper Trelowski. Cóż jednak z tego przyszło dla ekipy Rakowa, skoro trzy minuty później Trelowski i tak skapitulował po raz drugi, a a pokonał go Mateusz Kowalczyk. Na to Raków nie zdołał już odpowiedzieć. Co więcej, w doliczonym czasie gry mógł stracić jeszcze trzecią bramkę, lecz Kacper Trelowski zatrzymał w sytuacji sam na sam Sebastiana Milewskiego. Porażka oznacza, że w przypadku niedzielnego zwycięstwa Lecha Poznań z Lechią Gdańsk, strata "Medalików" do lidera Ekstraklasy wzrośnie już do siedmiu punktów.