Do wspomnianej sytuacji w meczu Zagłębie Lubin - Lech Poznań doszło w 39. minucie, gdy na tablicy wyników było nadal 0:0. Miedziowi wyszli z kontratakiem, a Damjan Bohar podał bardzo ładnie piłkę w pole karne do Kacpra Chodyny. 24-letni napastnik Zagłębia wypuścił sobie futbolówkę, a następnie próbował oddać strzał. Nie udało mu się to, gdyż chwilę przed tym został zaatakowany przez Eliasa Anderssona, co spowodowało jego upadek. Piłkarze Zagłębia Lubin od razu zaczęli domagać się rzutu karnego, lecz gwizdek sędziego Damiana Kosa milczał. W najbliższej przerwie sytuację analizowali arbitrzy VAR, których funkcję pełnili Tomasz Kwiatkowski i Michał Obukowicz. Doświadczeni sędziowie nie dopatrzyli się jednak przewinienia i przekazali tę informację do arbitra głównego, który nakazał wznowienie gry. Czytaj także: Legia zaskoczyła wszystkich. Jest bliska kolejnego transferu Decyzja sędziów oburzyła wielu, gdyż w powtórkach dokładnie widać, że Elias Andersson, który nie był zainteresowany walką o piłkę, pchnął swojego przeciwnika łokciem w plecy. Siła była na tyle duża, że wytrąciła z równowagi Kacpra Chodynę, który upadł i nie zdołał oddać strzału. Po kilku dniach głos w sprawie głośnej kontrowersji w Ekstraklasie zabrał Tomasz Mikulski, Przewodniczący KS PZPN. Na stronie Łączynaspiłka.pl w ramach cyklu artykułów "Klip Tygodnia" szef polskich sędziów przeanalizował to starcie. Tomasz Mikulski bez cienia wątpliwości stwierdził, że prawidłową decyzją w tej sytuacji byłby rzut karny dla Zagłębia Lubin. Przewodniczący KS PZPN usprawiedliwił jednak sędziego Damiana Kosa, gdyż "ocena tej sytuacji z boiska była niesłychanie trudna do oceny z zajmowanej przez niego pozycji (prawidłowej warsztatowo)". Szef polskich sędziów zwrócił uwagę na fakt, że "dopiero analiza obrazu z kamery usytułowanej za przeciwną bramką (duże zbliżenie i zwolnione tempo odtwarzania), pozwalają dociec istoty zagadnienia i dostrzec ruch łokciem w plecy przeciwnika".