W Częstochowie o godzinie 20:15 rozpoczęło się spotkanie, które miało być jednym z tych decydujących o mistrzostwie Polski. Jagiellonia za sprawą porażek z Zagłębiem Lubin i Koroną Kielce, a także po remisie z Górnikiem Zabrze na dobrą sprawę wypadła z wyścigu o tytuł. Strata do Lecha i Rakowa urosła do zbyt dużych rozmiarów. Świetne widowisko w pierwszej połowie. Raków i Jagiellonia zadały po ciosie Już w 20. minucie zapachniało mocno golem dla Rakowa. Ivi Lopez szarpnął lewą stroną, a piłka po jego zagraniu otarła się jeszcze o nogę jednego z defensorów i odbiła od słupka. Mogła zaskoczyć Sławomira Abramowicza, jednak tym razem szczęście było po stronie golkipera Jagiellonii Białystok. Chwilę później bramkarz Jagi kapitalnie interweniował po uderzeniu Jeana Carlosa. Brunes powinien jednak dobić piłkę do siatki, ale zabrakło mu chłodnej głowy. "Gol Ibrahimovicia" w Ekstraklasie. Trzy bramki, są pewni utrzymania Gospodarze naciskali, stwarzali zagrożenie i wreszcie dopięli swego. Abramowicz wybił wrzutkę posłaną w pole karne, ale zrobił to na tyle niefortunnie, że piłka spadła wprost na głowę Iviego Lopeza. Ten bez zastanowienia zareagował, wbijając ją do siatki. Kilka minut później wykazać musiał się wreszcie Trelowski. Uratował jednak swoją drużynę z opresji i skutecznie interweniował. Do szatni zespoły schodziły jednak przy remisie 1:1. Po strzale Hansena piłka w polu karnym odbiła się od ręki interweniującego Frana Tudora. Sędzia Paweł Raczkowski został wezwany do monitora i bez wahania podyktował rzut karny. Pewnym strzałem na bramkę zamienił go Afimico Pululu. Sytuacja "Medalików" skomplikowała się jeszcze bardziej dziesięć minut po wznowieniu meczu. Dwa rzuty karne, czerwona kartka. W Poznaniu mogą świętować Tudor w 55. minucie dopuścił się kolejnego faulu, a sędzia Raczkowski sięgnął po żółtą kartkę. A że była to już jego druga, Raków Częstochowa musiał radzić sobie w dziesiątkę. Siedem minut później arbiter odgwizdał kolejną jedenastkę, tym razem dla Rakowa. Analiza faulu na Jeanie Carlosie trwała długo i zakończyła się odwołaniem karnego i zamienieniem go na rzut wolny. Ivi Lopez nie zamienił go jednak na gola. Mimo gry w osłabieniu Raków nie zamierzał skupiać się na defensywie i obronie punktu - liczyła się tylko pełna pula. Ataki sunęły jeden za drugim i to z obu stron, a kibice w Częstochowie byli świadkami niezłego widowiska. W 80. minucie Ivi Lopez dotknął w polu karnym piłki ręką i Paweł Raczkowski podyktował drugi w tym spotkaniu rzut karny. Tak nierozważne zagranie i to w takim momencie. Pululu znów nie dał szans Trelowskiemu, a piłkarze Jagiellonii oszaleli z radości. Sędzia doliczył aż osiem minut, ale wynik nie uległ już zmianie. Na wpadce Rakowa, który prowadził z Jagiellonią i miał optyczną przewagę w pierwszej połowie już w niedzielę skorzystać może Lech Poznań. Jeśli "Kolejorz" wygra w Warszawie z Legią, przeskoczy w tabeli "Medaliki" i zostanie nowym liderem.