W Płocku zmierzyły się zespoły, które jesienią zadziwiały formą. Wisła przez osiem kolejek była nawet liderem Ekstraklasy. Potem było słabiej, a najgorzej w 2023 roku. Z sześciu meczów przegrała pięć. Widzew pierwszą rundę zakończył na trzecim miejscu. Wiosną przegrał tylko raz, ale czterokrotnie remisował i powoli spada w tabeli. W środę gospodarze odrobili zaległości i wygrali pierwszy raz w tym roku - z Wartą Poznań. Zaledwie cztery dni wcześniej z tą samą drużyną mierzył się Widzew i niespodziewanie w Łodzi przegrał 0-2. Janusz Niedźwiedź, trener gości, wystawił od początku Jordiego Sancheza, który ostatnio pauzował za żółte kartki, ale także narzekał, że nie radził sobie z presją. W składzie zabrakło ostatnio podstawowych zawodników - Ernesta Terpiłowskiego i Juliusza Letniowskiego. Łodzianie zagrali od początku bez młodzieżowca. Wisła - Widzew. Pół godziny słabej gry Pierwszy kwadrans był senny i niewiele się wydarzyło. Akcje obu drużyn najczęściej kończyły się około 30 metrów przed bramką. Trochę więcej z gry mieli goście, ale właściwie nie stwarzali większego zagrożenia. Za to mnożyły się niecelne podania, straty piłki, słabe, a do tego mocno chybione uderzenia. Brakowało celnych strzałów, szybkich akcji czy udanych dryblingów. Działo się to, czego kibice najbardziej nie lubią. W końcu w 28. minucie udało się piłkarzom oddać pierwszy celny strzał. Po niezłej akcji gości z pola karnego uderzył Marek Hanousek, ale Krzysztof Kamiński świetnie się spisał. Mocnym strzałem odpowiedział Kristian Vallo, ale także Henrich Ravas stał w odpowiednim miejscu. W końcówce pierwszej połowy gospodarze się rozkręcili i kilka razy zrobiło się gorąco w szesnastce Widzewa. Siódmy gol Rafała Wolskiego I dopięli swego w 40 minucie. Dominik Furman podał przez całą szerokość boiska, Mateusz Szwoch zgrał piłkę w pole karne, a Rafał Wolski strzelił przy bliższym słupku i Ravas nie zdążył zareagować. Po zmianie stron Bartłomiej Pawłowski próbował rozruszać atak łodzian, szarpnął, zdecydował się na rajd, a za chwilę na strzał, ale jego koledzy nie dawali mu odpowiedniego wsparcia. Goście zyskali przewagę, ale nie było efektów. Za to Wisła wyprowadziła groźną kontrę, ale Serafin Szota w ostatniej chwili skutecznie interweniował. W 62. minucie sędzia Damian Sylwestrzak przerwał spotkanie po tym jak kibice Wisły Płock odpalili środki pirotechniczne, w tym świece dymne. Wznowił grę po ponad sześciu minutach. Nadal grę prowadzili łodzianie, ale wciąż nie było groźnych, ani nawet celnych strzałów. W 83. minucie bliski wyrównania był Juljan Shehu. Albańczyk zwiódł Łukasza Sekulskiego, obrócił się i kopnął precyzyjnie w róg bramki, ale Kamiński świetnie interweniował. W doliczonym czasie w polu karnym podał Paweł Zieliński, ale Hanousek został zablokowany. To była już 96. minuta, kiedy łodzianom udało się wyrównać. Rezerwowy Jakub Sypek do końca walczył o piłkę i podał ją tuż sprzed linii końcowej, a tam Sanchez pomimo asysty dwóch rywali z bliska kopnął do siatki. To pierwszy gol Hiszpana od listopada 2022 roku. Łodzie kolejny raz strzelili gola w końcówce. W 21. kolejce w tak isposób zdobyli trzy punkty ze Śląskiem. Teraz uratowali jeden.