W Legnicy spotkały się najgorsze drużyny dwóch ostatnich miesięcy. Od 1 marca nie wygrały ani razu w ośmiu spotkaniach. Widzew zdobył zaledwie dwa punkty, Miedź cztery. Łodzianie dzięki temu, że świetnie grali jesienią, są jednak niemal pewni utrzymania, a gospodarze już z niej spadli. Podopiecznym trenera Janusza Niedźwiedzia do zrealizowania celu brakuje jeszcze trzech punktów. Teoretycznie najłatwiej byłoby je zdobyć w meczu z najgorszą drużyną ligi. Miedź jednak wcale nie zamierzała dostarczyć rywalom brakujących punktów. Fatalna gra wiosną Widzewa - jedno zwycięstwo - sprawiło, że drużyna, która po rundzie jesiennej była trzecia, sezon może zakończyć nawet na ostatnim bezpiecznym miejscu. A w najbardziej pesymistycznym wariancie spaść z Ekstraklasy. Słupek Miedzi, poprzeczka Widzewa Widzew wiosną nie gra aż tak źle, jak pokazuje liczba zdobytych punktów, ale jest przeraźliwie nieskuteczny. Choćby tydzień temu w Lubinie stworzył siedem dogodnych okazji i nie wykorzystał żadnej. W Legnicy pierwszą miał Mato Milos, ale kopnął nad bramką. Dużo bliżej bramki była Miedź. Strzał z rzutu wolnego odbił Henrich Ravas, dobił Angelo Henriquez, ale trafił w słupek. Widzew odpowiedział niecelnym strzałem zza pola karnego Juljana Shehu. Przez kolejne 20 minut przewagę miał Widzew, ale niewiele z tego wynikało, bo pod polem karnym Miedzi zwykle tracił piłkę, a nie kończył strzałem czy choćby dośrodkowaniem. W końcu w 29. minucie z rzutu wolnego niemal idealnie uderzył Bartłomiej Pawłowski. Niemal, bo piłka odbiła się od poprzeczki, a dobijający Mateusz Żyro strzelił głową nad bramką. Po chwili lider zespołu przeprowadził indywidualną akcję, ale przestrzelił. - Wolałbym zamienić piękny strzał w poprzeczkę na brzydką bramkę - przyznał Pawłowski. Słupek i poprzeczka Miedzi Początek drugiej połowy to kilka akcji Miedzi, ale za chwilę do głosu doszedł Widzew. Tyle że nadal był nieskuteczny. Strzał Pawła Zielińskiego obronił Mateusz Abramowicz, a dobitkę Ernesta Terpiłowskiego zablokował obrońca. Kolejny raz z rzutu wolnego spróbował Pawłowski, ale tym razem piłka minimalnie minęła bramkę. I znów przez kilkanaście minut działo się niewiele, choć częściej atakowała Miedź. W 77. minucie świetną okazję miała Miedź - rzut wolny z około 20 metrów. I łodzianie mieli mnóstwo szczęścia. Henriquez strzelił bardzo dobrze, ale na linii był Patryk Stępiński, piłka się od niego odbiła i trafiła w słupek, a dobitka w poprzeczkę. Gospodarze nie rezygnowali i za chwilę Michael Kostka uderzył, ale twarzą obronił Żyro. Niewykorzystane sytuacje się zemściły na gospodarzach. Dominik Kun dostał piłkę koło linii środkowej i popędził na bramkę Miedzi. Nie przeszkodziło mu czterech rywali i pokonał Abramowicza. To gol dający utrzymanie Widzewowi.