Łodzianie wygrali 1-0 w Niepołomicach. Mogli wyżej, bo Paweł Tomczyk w doliczonym czasie nie wykorzystał rzutu karnego, ale mogli też wrócić bez zwycięstwa. W końcówce meczu gospodarze mocno nacisnęli, ale świetnie bronił Jakub Wrąbel. Widzew wraca z wyprawy z podwójną zdobyczą - Wszyscy, którzy oglądali spotkanie wiedzieli, ile kosztowało nas skupienia do ostatnich minut, by wygrać. Po spojrzeniu w tabelę słyszeliśmy, że jesteśmy faworytami. Wiedzieliśmy jednak, jak trudny to teren. Tym bardziej cieszmy się, że czterodniowa wyprawa zakończyła się wygranymi: w Pucharze Polski [z Resovią - przyp. red.] i w lidze - podkreślał Janusz Niedźwiedź trener Widzewa. - Już po niespełna 20 minutach mogliśmy prowadzić 2:0. W pierwszej połowie mecz był pod naszą kontrolą, bo rywal nie oddał celnego strzału. W drugiej połowie Widzew strzelił gola i z minuty na minutę głębiej się cofał. W końcówce łodzianie zawdzięczają bramkarzowi, że Puszcza nie wyrównała. - Po przerwie chcieliśmy wzmocnić i podwyższyć obronę, bo wiedzieliśmy, że rywal będzie często wrzucał piłkę. W pierwszej połowie też to robił, ale nie było z tego dużego zagrożenia. W końcu Puszcza miała dwie dobre okazje, ale całe szczęście, że Kuba się wykazał i pomógł nam w zwycięstwie - przyznał Niedźwiedź. Widzew: Zmarnowany rzut karny W 78. minucie na boisko wszedł Paweł Tomczyk, który ostatnie cztery spotkania przesiedział na ławce rezerwowych. W doliczonym czasie wyprowadził kontrę i został sfaulowany w polu karnym. Zdecydował się, by jedenastkę wykonać sam, ale Gabriel Kobylak obronił strzał. W poprzednim sezonie Tomczyk zmarnował dwa rzuty karne. Trener Niedźwiedź nie miał pretensji do zawodnika. - Kiedy wchodził na boisko, dostał zadania do wypełnienia i to zrobił. Proszę zauważyć, ile czasu zyskaliśmy na całym zamieszaniu z rzutem karny, czerwoną kartką dla zawodnika Puszczy i tym, jak długo schodził z boiska. Oczywiście możemy żałować, że nie padł gol - mówił trener Niedźwiedź. Widzew odskakuje czołówce Widzewiacy utrzymali prowadzenie do końca i umocnili się na pierwszym miejscu. Niedawno gonili Koronę Kielce, ale już mają dwa punkty przewagi nad nią, a już nawet siedem nad trzecim miejscem w tabeli (bezpośrednio awansują dwie drużyny). W 11. kolejce z zespołów z czołówki przegrały ŁKS i Podbeskidzie, a Korona tylko zremisowała. Oprócz łodzian wygrała Miedź Legnica i Sandecja Nowy Sącz. - Teraz musimy się już skupić na kolejnym meczu w Łodzi z GKS Jastrzębie. Na razie wygrywamy u siebie, ale do każdego spotkania trzeba podejść z pokorą i odpowiednio przygotowanym. Wierzę, że jak zagramy na swoim poziomie, to zdobędziemy trzy punkty - dodał Tomasz Dejewski, obrońca Widzewa. AK