Ponad 4 tysiące widzów zgromadzonych na stadionie w Łęcznej było świadkami zaciętego spotkania, pełnego walki, ale nie doczekało się tego co jest solą piłki nożnej czyli bramek. Gospodarze, którzy w poprzedniej kolejce odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie (z Polonią Warszawa 3:0), od pierwszego gwizdka sędziego przejęli inicjatywę. Niewiele jednak z tego wynikało, bo defensywa "Kolejorza" nie popełniała błędów. Podopieczni Czesława Michniewicza starali się już w środkowej strefie boiska niwelować ataki gospodarzy. W efekcie właśnie w tej strefie boiska piłkarze toczyli najwięcej pojedynków. W pierwszej połowie oba zespoły stworzyły sobie po kilka sytuacji. W 27. minucie strzał Piotra Reissa obronił Andrzej Bledzewski. W odpowiedzi Maciej Bykowski, po podaniu Grzegorza Bronowickiego starał się pokonać Krzysztofa Kotorowskiego, ale bramkarz Lecha nie dał się zaskoczyć. Tuż przed końcem pierwszej połowy w polu karnym gości powstało ogromne zamieszanie, ale żaden z "górników" nie potrafił skierować piłki do siatki. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie, a piłkarzom w grze wyraźnie przeszkadzała gęsta mgła, która spowiła boisko Górnika. Najlepszą okazję do strzelenia gola dla Górnika stworzył... Mariusz Mowlik w 77. minucie. Niewiele brakowało, aby obrońca Lecha niefortunną interwencją pokonał własnego bramkarza, ale Kotorowski wykazał się dużym refleksem. Piłkarze Górnika w dalszym ciągu nie mogą wygrać na własnym boisku w tym sezonie. Lech przyjechał do Łęcznej po co najmniej punkt i cel osiągnął. Górnik Łęczna - Lech Poznań 0:0 Żółte kartki: Maciej Bykowski, Veljko Nikitović - Krzysztof Kotorowski, Paweł Sasin, David Topolski, Piotr Reiss. Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów). Widzów 4000. <a href="http://pilka.interia.pl/liga/1/tab">Zobacz tabelę Orange Ekstraklasy</a>