Mamy w naszej najwyższej lidze kilku takich ludzi, którzy mieli wnieść do niej coś ponadprzeciętnego. Kibice z dość dużym entuzjazmem przyjmowali informacje o powrocie do Polski takich zawodników, jak Paweł Wszołek (Legia), Kamil Grosicki (Pogoń), Kamil Glik (Cracovia). Sensacją były też przenosiny Lukasa Podolskiego do Górnika Zabrze. Też jestem za tym, żeby do Polski wracali byli reprezentanci. Wolę takie powroty niż transfery anonimowych piłkarzy z niższych lig zagranicznych. Ale i tutaj nie wszyscy spełniają pokładane w nich nadzieje. Przełomowe wieści ws. Lechii Gdańsk. Co z awansem do Ekstraklasy? Dariusz Dziekanowski: Niektórzy piłkarze jakby stracili kontakt z rzeczywistością Niestety, ostatnio mam wrażenie, jakby niektórzy z tej wspomnianej czwórki stracili kontakt z rzeczywistością. Gdy usłyszałem wypowiedź Pawła Wszołka po przegranym meczu z Radomiakiem, że Legia, nawet grając w dziesiątkę, miała kontrolę nad tym spotkaniem i że piłkarze pokazali charakter, to musiałem się upewnić, że nie jest to sztuczka spreparowana za pomocą sztucznej inteligencji, gdzie podkłada się inne słowa (a czasem głos) pod jakiś filmik. Ale nie, ewidentnie była to oryginalna, autentyczna wypowiedź tego zawodnika udzielona na gorąco, przed kamerą. Nie wiem co się dzieje ze skrzydłowym warszawskiej drużyny, ale nie jest to nic dobrego. Jeszcze niedawno był w formie, która dawała mu nadzieję na powrót do reprezentacji Polski i to do gry, a nie tylko siedzenia na ławce lub trybunach. Dziś jest cieniem tamtego piłkarza sprzed kilku tygodni, a do tego dziwnie diagnozującym to, co działo się w meczu - zupełnie odwrotnie niż widzą to kibice. Zgadzam się natomiast z tym, co powiedział w przerwie tego meczu Artur Jędrzejczyk na temat czerwonej karki, którą sędzia Jarosław Przybył pokazał Bartoszowi Kapustce na samym początku spotkania: to na pewno nie było przewinienie na czerwoną kartkę. Mimo wszystko Legia nie miała prawa się tak skompromitować. Mocno zagalopował się też Kamil Grosicki, który po przegranym finale Pucharu Polski z Wisłą kajał się najpierw przed kibicami na Stadionie Narodowym, a potem przed dziennikarzami. To był niezwykle przykry obrazek - piłkarze stojący ze zwieszonymi głowami przed rugających ich fanami. Nie było jednego przytomnego, który by rzucił hasło - panowie, schodzimy do szatni. Dopiero któryś z kibiców musiał odesłać ich w tym kierunku. I w tym gronie milczących, jak nieprzygotowany do lekcji uczeń, był Grosicki, który potem tłumaczył, że słabo wypadł, że zawiódł wszystkich, że mu przykro. Nie tego oczekuje się od takich zawodników. Kamil jest jednym z tych piłkarzy z Ekstraklasy, którzy marzą o wyjeździe na czerwcowe mistrzostwa Europy do Niemiec, ale niestety - w tak ważnym momencie dał selekcjonerowi dużo do myślenia w kwestii powołania go na wielki turniej, jakim są mistrzostwa "Starego Kontynentu". Trzeba też podkreślić, że Pogoń walczyła o pierwsze w historii tego klubu trofeum i tym bardziej "Grosik" powinien uruchomić swoje turbo. I tak sobie myślę, że być może trenerzy powinni przygotowywać piłkarzy nie tylko do gry na boisku, ale i zachowania poza nim, zwłaszcza po przegranym meczu...