W Wielką Sobotę Lech po raz szósty z rzędu pokonał Wartę w derbach Poznania, tym razem 2-0. Tyle że "Zieloni" mieli w drugiej połowie kilka znakomitych okazji, by wyrównać na 1-1. Bardzo pozytywnie zaprezentował się 20-letni skrzydłowy Kajetan Szmyt, który jeszcze rok temu grał w Ekstraklasie ogony. Dziś jest podstawowym zawodnikiem Warty, nie boi się dryblingów i pojedynków z rywalami. Już zimą piłkarzem interesowała się Legia Warszawa, później do akcji miał wkroczyć Lech. Trener John van den Brom oglądał nawet z trybun mecz "Zielonych" z Koroną Kielce, wygrany aż 5-1. Trener Warty pewny przyszłości swojego skrzydłowego. Zostało kilka tygodni - Kajtek nie odczuwa presji, ma charakter skrojony do zawodowego futbolu. Trudno się u niego doszukiwać większych minusów. Wcześniej nie grał u mnie tylu minut, bo brakowało mu pokazywania tego, co prezentował na treningach. I miał problem, bo jak zbiegał ze skrzydła do środka, to w gąszczu notował wiele strat. Dlatego grał mniej - mówi teraz trener Warty Dawid Szulczek, u którego młody skrzydłowy zaczął w końcu błyszczeć. - Z biegiem czasu dawał coraz lepsze zmiany, ja też się go nauczyłem, jeśli tak można powiedzieć, w których strefach operuje lepiej. Ta jego pewność siebie przerodziła się w to, że może biegać w kole środkowym, czuje duży kluz z piłką, gra na skrzydle, wahadle, dziewiątce. I dobrze sobie radzi - opowiada Szulczek, który nie wierzy w to, że Szmyt pozostanie w jego zespole na dłużej. Kilka tygodni temu młody piłkarz przedłużył umowę z Wartą, ale to właściwie klub skorzystał z opcji przedłużenia kontraktu. Po to, by zawodnika sprzedać za godziwe pieniądze, które pozwolą Warcie wypełnić budżet. - Cieszę się, że jeszcze przez parę spotkań będę mógł go wystawiać, ale przypuszczam, jak to się skończy po sezonie. Myślę, że te pieniądze klub dobrze spożytkuje - dodaje szkoleniowiec. Trener Lecha oglądał Szmyta w akcji. Jego stanowisko może jednak zaskoczyć - Nie chciałbym rozmawiać o tego typu rzeczach, o ruchach kadrowych. Tak, byłem na meczu z Koroną, ale to nie było spotkanie stworzone pod tego zawodnika, uwierzcie mi. Dzisiaj widzieliście, i to wiemy już, że to dobry zawodnik, młody, interesujący. Szukamy jako klub skrzydłowych, ale - mówię szczerze - nie byłem w Grodzisku po to, by obserwować Szmyta. Lubię futbol, jako trener oglądam różne mecze i to fajnie, że na takich zawodników też mogę patrzeć. Dziś zagrał dobrze, ale zapewniam: nie jest na naszej liście. Nie bójce się, że weźmiemy go - zapowiedział John van den Brom. Czytaj też: Lech ma coś, czego przed ich starciem nie ma Fiorentina Miejsce Warty Poznań w "łańcuchu pokarmowym". Smutna prawda dla tego klubu Szmyt jest zawodnikiem żywiołowym, Lech ma z kolei pewne problemy na skrzydłach, bo lider na bokach Michał Skóraś zostanie zapewne latem sprzedany za wielkie pieniądze. Zawodzi Adriel Ba Loua, w kratkę gra Kristoffer Velde, Filip Szymczak zaś powinien grać jako napastnik. Przy czym w Lechu poziom zawodników jest znacznie wyższy, "Kolejorz" częściej niż Warta musi też grać w ataku pozycyjnym. - Z czego wynika różnica między klubami? Jak taki Joel Pereira miał 12 lat, bo dotykał piłki i ona mu się kleiła do nogi. To samo dotyczy zawodnika drugiego, trzeciego, piątego, szesnastego i dwudziestego. I dlatego oni grają w Lechu. I tak jednak uważam, że moi piłkarze mocno idą do przodu i gdybym miał wskazać różnicę, to jak u nas taki zawodnik się pojawia, to już za chwilę go nie będzie. Jak Kajtek Szmyt, który, uważam, był na poziomie Lecha. Takie jest już nasze miejsce w łańcuchu pokarmowym - powiedział trener Warty Dawid Szulczek.