Rumak miał zadebiutować jako pierwszy trener Lecha w spotkaniu z Górnikiem Zabrze - ono zostało jednak odwołane z powodu żałoby narodowej. Debiut wypadł więc na wyjazdowy bój z Wisłą Kraków i w nim Lech pokazał się z niezłej strony, przynajmniej do momentu, gdy grał w pełnym składzie. Później przyszły jednak trzy porażki - dwie pucharowe znów z Wisłą oraz ligowa w Białymstoku. Po tych meczach pojawiły się spore wątpliwości, czy Rumak jest jeszcze cokolwiek w stanie zrobić z tą drużyną. Ostatni tydzień znów zmienił jednak sytuację i obraz drużyny - Lech wygrał kolejno 2-0 ze Śląskiem, 1-0 z Górnikiem i 3-1 z Cracovią. Niespełna 35-letni trener nie bał się podejmować odważnych decyzji, z odsyłaniem gwiazd na ławkę rezerwowych lub nawet na trybuny. Zapowiedział też, że z piłkarzy, którym kończą się kontrakty, będzie korzystać w drugiej kolejności, bo jego zadaniem jest już budowa drużyny na kolejny sezon. Dziś okazuje się, że Lech pozbawiony Semira Stilicia, Grzegorza Wojtkowiaka czy Rafała Murawskiego też jest w stanie wygrywać. Rumak postawił na rotację w składzie, ale swoje zmiany potrafi, w przeciwieństwie do Bakero, wytłumaczyć. - Dwa poprzednie mecze na tym ciężkim boisku kosztowały młodszych zawodników sporo sił, dziś więc dałem im odpocząć - mówił po spotkaniu z Cracovią. Problemem Lecha wciąż jest kiepska skuteczność - w końcu przełamał się Artjom Rudniew, ale Łotysz nie strzela już na zawołanie, jak jesienią. Częściej za to potyka się, nie trafia czysto w piłkę. Podobnie zresztą jak Vojo Ubiparip, który po bramce strzelonej Cracovii cieszył się tak, jakby to był gol decydujący o mistrzostwie. Serbowi zabrakło jednego dnia do świętowania roku bez trafienia w lidze. Pozytywne w grze Lech jest to, że wreszcie bramki zdobywają zawodnicy z drugiej linii, tego brakowało jesienią. Poznaniacy stwarzają też wiele sytuacji, bo Rumak zalecił im szybsze przenoszenie piłki z obrony do ataku i atakowanie skrzydłami. To zaś jest mocną stroną Lecha - pięć z sześciu goli zdobytych w ostatnim tygodniu padło właśnie po akcjach bokami, często z udziałem obrońców. Za Bakero piłkarze Lecha najpierw wymienili kilkanaście podań, a w tym czasie rywale zdążyli już się ustawić swoją defensywę. Teraz bezproduktywnego klepania piłki jest znacznie mniej. Lech znów może się liczyć w walce o puchary, ale aby tak się stało, musi przynajmniej zremisować, a najlepiej wygrać, kolejny mecz w Kielcach. Ile, zdaniem Rumaka, "Kolejorz" potrzebowałby punktów w sześciu ostatnich kolejkach, aby wskoczyć do pierwszej trójki? - Nie ma takiej liczby, bym mógł ją podać. Jeżeli zdobędziemy wszystkie możliwe, to też nie ma gwarancji, że zakwalifikujemy się do pucharów. Wierzę jednak, że jeżeli będziemy dalej wygrywali, to się do nich zbliżymy - twierdzi. - Dziś na odprawie powiedziałem chłopakom, by nie patrzyli na tabelę, a myśleli tylko o najbliższym meczu. Na pewno jednak w naszych sercach jest więcej nadziei niż było dotąd - dodaje. Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy