O ile w starciach z <a class="db-object" title="Warta Poznań" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-warta-poznan,spti,8091" data-id="8091" data-type="t">Wartą Poznań</a> Lech radzi sobie znakomicie, wygrywa z nią derby zawsze i wszędzie, to <a class="db-object" title="Stal Mielec" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-stal-mielec,spti,8096" data-id="8096" data-type="t">Stal Mielec</a> jest tu na drugim biegunie. Zespół z Podkarpacia ma podobne możliwości do Warty, a jednak w starciach z "Kolejorzem" punktowała dotąd aż miło. Ledwie raz w sześciu pojedynkach poznaniacy byli w stanie zdobyć trzy punkty, a przecież ostatnio mielczanie prezentowali się całkiem dobrze. Co prawda głównie na swoim stadionie, ale przecież przy Bułgarskiej triumfowali już dwa razy. Lech ma problemy, brakuje pomysłu na grę. Podobnie było i w meczu ze Stalą Lech zaś nie zachwyca i w Poznaniu coraz częściej pojawiają się pytania, czy <a class="db-object" title="John van den Brom" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-john-van-den-brom,sppi,1173" data-id="1173" data-type="p">John van den Brom</a> jest właściwą osobą na stanowisku szkoleniowca. Holender bardzo dobrze radził sobie w sytuacji, gdy "Kolejorz" łączył grę w lidze z pucharami, mądrze rotował składem. W europejskich zmaganiach Lech był zwykle tą drużyną broniącą się, doskonale potrafił przechodzić z obrony do ataku. W zmaganiach krajowych, gdy jest zmuszony do ataku pozycyjnego, wychodzą jednak braki taktyczne w grze drużyny i brak jakiegoś konkretnego pomysłu na dane spotkanie. Lech jakoś punktuje, ale przecież też kadrowo dominuje niemal nad każdym rywalem w Ekstraklasie. Podobnie było i w sobotni wieczór - <a class="db-object" title="Stal Mielec" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/druzyna-stal-mielec,spti,8096" data-id="8096" data-type="t">Stal Mielec </a>bardzo mądrze się broniła, gospodarze grali zaś znów ślamazarnie i przewidywalnie. Zbliżali się do pola karnego i zaczynali klepać w poprzek boiska. Goście zaś, jak się można było spodziewać, szukali okazji do kontrataków, wykorzystywali też stałe fragmenty. Gdy upłynął pierwszy kwadrans, <a class="db-object" title="Koki Hinokio" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-koki-hinokio,sppi,11684" data-id="11684" data-type="p">Koki Hinokio</a> starał się zaskoczyć <a class="db-object" title="Bartosz Mrozek" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-bartosz-mrozek,sppi,19272" data-id="19272" data-type="p">Bartosza Mrozka</a> uderzeniem z dystansu i był bliski powodzenia. Mielczanie dopięli swego chwilę później - <a class="db-object" title="Ilya Shkurin" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-ilya-shkurin,sppi,3019" data-id="3019" data-type="p">Ilja Szkurin</a> idealnie zagrał w uliczkę do <a class="db-object" title="Maciej Domański" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-maciej-domanski,sppi,20336" data-id="20336" data-type="p">Macieja Domańskiego</a>, ten uciekł <a class="db-object" title="Filip Dagerstal" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-filip-dagerstal,sppi,22896" data-id="22896" data-type="p">Filipowi Dagerstålowi</a> i przerzucił futbolówkę nad Mrozkiem. Velde i Marchwiński odmienili spotkanie. Kapitalny występ duetu z Lecha Poznań Po 30 minutach w statystykach strzałów Stal miała dwójkę, Lech - zero. Chwilę później miał zaś dwie dokonane zmiany, <a class="db-object" title="Dino Hotić" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-dino-hotic,sppi,24486" data-id="24486" data-type="p">Dino Hotić</a> już wcześniej doznał kontuzji mięśniowej, <a class="db-object" title="Michał Gurgul" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-michal-gurgul,sppi,992746" data-id="992746" data-type="p">Michał Gurgul</a> został zmieniony taktycznie, choć on przy golu nie zawinił. "Kolejorz" przeszedł jednak na ustawienie z czterema obrońcami, w którym lepiej się czuje. Lechowi gra się nie kleiła, ale gdy brakuje taktyki, decydują indywidualności. A te Lech miał w osobach <a class="db-object" title="Filip Marchwiński" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-filip-marchwinski,sppi,19343" data-id="19343" data-type="p">Filipa Marchwińskiego</a> i Kristoffera Velde. W 37. minucie Velde z Marchwińskim i <a class="db-object" title="Afonso Sousa" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-afonso-sousa,sppi,16876" data-id="16876" data-type="p">Afonso Sousą</a> idealnie rozegrali akcję w trójkącie, Norweg znalazł się sam przed <a class="db-object" title="Mateusz Kochalski" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-mateusz-kochalski,sppi,2102" data-id="2102" data-type="p">Mateuszem Kochalskim</a> i go pokonał. Nie minęły trzy minuty, a już Lech prowadził. Velde kapitalnie oszukał na zamach <a class="db-object" title="Michał Trąbka" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-michal-trabka,sppi,19853" data-id="19853" data-type="p">Michała Trąbkę</a>, a później uderzył w kierunku bramki. Kochalski ten strzał odbił, ale świetnym refleksem i techniką popisał się Marchwiński. Mało tego - młodzieżowiec Lecha w kolejnej akcji zagrał na głowę Norwega - tym razem piłka trafiła w słupek. Nieskuteczny Lech, ambitna Stal. Wielkie emocje do samego końca Lech w drugiej połowie wrócił do gry ospałej, żwawiej do ataku ruszał stosunkowo rzadko. Stal też nie była w stanie jakoś poważniej zagrozić Mrozkowi, tempo tego spotkania wyraźnie spadło. Choć Lech dwie okazje miał - najpierw w 58. minucie strzał Szymczaka obronił Kochalski, zaś dobitka Velde poleciała tuż nad poprzeczką, a 10 minut później Sousa nie wykończył dobrze podania Szymczaka. Stal nie miała już nic do stracenia, ryzykowała coraz bardziej. To powodowało, że w ostatnim kwadransie Lech miał kilka szans, by zamknąć to spotkanie. Na potęgę pudłowali jednak Szymczak i Sousa, zaś strzał <a class="db-object" title="Radosław Murawski" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-radoslaw-murawski,sppi,19117" data-id="19117" data-type="p">Radosława Murawskiego</a>, mimo rykoszetu, kapitalnie obronił Kochalski. Gospodarze nie mogli być niczego pewni, jedna akcja Stali mogła znów wszystko zmienić. Mielczanie nie mogli wejść z piłką w pole karne, próbowali więc z dystansu. Nieźle uderzał choćby Domański, trochę jednak brakowało. A najbliżej był chyba w 93. minucie <a class="db-object" title="Matthew Guillaumier" href="https://sport.interia.pl/pilka-nozna/profil-matthew-guillaumier,sppi,46307" data-id="46307" data-type="p">Matthew Guillaumier </a>- uderzył z ok. 10 metrów po świetnym przyjęciu, nieznacznie się pomylił. I Lech jakoś, marnując kolejne szanse, dotrwał z prowadzeniem 2:1 do samego końca i ostatniego gwizdka sędziego Karola Arysa.