Waldemar Fornalik, gdy przyjeżdżał w ostatnim czasie do Poznania z Piastem Gliwice, zwykle stosował bardzo defensywną taktykę, w której głównym celem był bezbramkowy remis. Zwykle to się nie sprawdzało, więc tym razem doświadczony szkoleniowiec ustawił zespół trochę bardziej ofensywnie. Goście nie bali się stosować pressingu już na połowie Lecha, mieli nawet na początku inicjatywę. A przecież Fornalik dokonał aż sześciu zmian w wyjściowym składzie, w porównaniu do ostatniego meczu z Piastem. Chciał wstrząsnąć zespołem, który po dwóch porażkach znalazł się w strefie spadkowym. W Lechu zmian było aż osiem, ale tu powód był oczywisty - rotacje spowodowane dwumeczem w z Bodø/Glimt w Lidze Konferencji. "Kolejorz" otrząsnął się mniej więcej po kwadransie, a sygnałem było uderzenie głową Artura Sobiecha - dość słabe, ale piłka przetarła jeszcze plecy Jarosława Jacha i mogła zaskoczyć debiutującego w Ekstraklasie Sokratisa Dioudisa. Nie licząc tej sytuacji, aż do 45. minuty doświadczony napastnik był praktycznie nieprzydatny w ofensywie mistrza Polski. Świetna sytuacja Lecha i kapitalna kontra Zagłębia. A później kolejna! Znacznie lepszą szansę zmarnował w 23. minucie Kristoffer Velde, który znalazł się sam przed greckim bramkarzem, ale ten odbił strzał Norwega. Zagłębie momentalnie skontrowało - Kacper Chodyna wygrał na prawym skrzydle wyścig z Pedrem Rebocho, zagrał w pole karne, a tam Damjan Bohar wycofał futbolówkę Dawidowi Kurminowskiemu. 23-letni napastnik, który 3,5 roku spędził w Akademii Lecha i poza grą w drużynie rezerw nie dostał tu szansy w piłce seniorskiej, technicznym uderzeniem pokonał Filipa Bednarka. Lech chciał wyrównać, uzyskał przewagę, ale okazji nie kreował. Często za rozgrywanie piłki brał się Nika Kwekweskiri, to właśnie Gruzin tuż przed bramką Zagłębia idealnie zagrał do Velde. Tyle że z upływem czasu coraz częściej ryzykował, wdawał się w dryblingi, tracił piłkę. I po takiej jego stracie Zagłębie w 35. minucie podwyższyło na 2-0, znów po kontrze. A była ona perfekcyjna - Łukasz Łakomy jeszcze na własnej połowie zagrał do Bohara, lubinianie wychodzili w trzech przeciw jednemu obrońcy, bo Łakomy też ruszył do ofensywy. I to do niego Bohar zagrał w lewo już w polu karnym, a 22-latek nie dał szans Bednarkowi. Sobiech dał nadzieję Lechowi. Gol tuż przed zejściem do szatni Lech był na deskach i tylko przypadek sprawił, że jeszcze przed przerwą dostał nadzieję na odwrócenie losów mecz. Sędzia Łukasz Kuźma nie miał zamiaru doliczać dodatkowego czasu, bo spotkanie było płynne, a dosłownie w ostatnich sekundach Afonso Sousa zagrał z prawej strony przed bramkę, Sobiech urwał się obrońcom Zagłębia, przystawił nogę i trafił tuż przy słupku. Zgodnie z przypuszczeniami, trener Lecha w przerwie dokonał zmian, ale nie pięciu, jak Pavol Stano wcześniej w Legnicy, a dwóch. Choć też na dobrą sprawę mógł wymienić większą liczbę graczy, bo poza Kwekweskimi i Velde, roszady należały się też Rebocho, Marchwińskiemu i mimo gola - Sobiechowi. Na boisku pojawili się Bartosz Salamon i Michał Skóraś, a po kwadransie - także Joel Pereira i Filip Szymczak. Lech zdecydowanie przeważał, ale to Zagłębie stworzyło sobie świetną okazję. Znów po chwilowym pressingu, którego efektem było zabranie piłki Skórasiowi. Kurminowski uderzał tym razem z bliższej odległości - potężnie, ale nieznacznie nad bramką. Lech odpowiedział akcją Adriela Ba Loua'y i strzałem Sobiecha, po którym świetnym refleksem popisał się Bartosz Kopacz. Zagłębie poza strefą spadkową, Lech - wciąż w najlepszej trójce. Zobacz tabelę Ekstraklasy! Wszystkie gwiazdy Lecha Poznań na boisku. Ishak trafił na 2-2 - sędzia dostrzegł zagranie ręką Wynik się nie zmieniał, więc w 71. minucie trener Lecha posłał na boisko swój największy atut - Mikaela Ishaka. "Kolejorz" był już ustawiony bardzo ofensywnie, to była też szansa dla gości na kolejne kontry. Szwed dość szybko stworzył znakomitą okazję Sousie, ale ten z pięciu metrów fatalnie się pomylił. Lech atakował do końca, miał na boisku trzech potencjalnych napastników. W 87. minucie Ishak cieszył się już z gola na 2-2, ale sędzia Kuźma, co potwierdził w wozie VAR Szymon Marciniak, odgwizdał Szwedowi zagranie piłki ręką przy przyjęciu w polu karnym. Futbolówka uderzyła kapitana Lecha między łokciem a barkiem, bliżej barku - decyzja była kontrowersyjna. Z kolei w 90. minucie Szymczak z czterech metrów nie trafił w bramkę - lepszą okazję trudno sobie wyobrazić! Arbiter doliczył siedem minut, do ofensywy ruszył nawet stoper Salamon. I w takich okolicznościach Lech przegrał 1-2, co praktycznie ostatecznie odbiera mu nadzieję na obronę mistrzostwa Polski.