Za pokazywanie polskiej ligi telewizje płacą coraz mniej, bo i jej poziom (klęska w europejskich pucharach) jest słaby. Na dodatek opakowanie piłkarskiej Ekstraklasy nie jest tak dobre, jak choćby to w siatkarskiej PlusLidze. Efekty? Pieniędzy w polskiej piłce jest coraz mniej, na dodatek zanosi się na to, że wyborów w PZPN-ie nie wygra żaden z potencjalnych reformatorów, tylko jeden z kandydatów chcących po prostu trwać, a nie zmieniać cokolwiek. - W jednej ze spółek Ekstraklasy za chwilę wyczerpie się budżet i w listopadzie po prostu zamknie kasę - zdradza w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Ireneusz Król - właściciel Polonii Warszawa dodając, że każdy klub naszej ligi - za wyjątkiem Zagłębia Lubin - zalega z wypłatami swoim piłkarzom. Król, honorowo, przyznaje się też, że on również "wisi" zawodnikom około 1,5 mln zł (w sumie Polonia ma 3,5 zadłużenia), ale wstrząsająca jest inna rzecz: aż czterech piłkarzy w ekipie "Czarnych Koszul" zarabia po 120 tys. zł miesięcznie! To scheda po rządach Józefa Wojciechowskiego, ale podkreślmy - 120 tys. zł, czyli 30 tys. euro miesięcznie! Toż to pensja na poziomie średniaków z Bundesligi, czyli świata piłkarskiego będącego daleko przed naszą Ekstraklasą pod każdym względem, również ekonomicznym. Rodzi się pytanie - czym ci piłkarze za 120 tys. miesięcznie wybili się, że zasłużyli na takie pobory? Czy choć raz z Polonią zdobyli mistrzostwo Polski, czy choć raz awansowali do pucharów? Jeżeli kluby godzą się na kontrakty na zasadzie "czy się stoi, czy się leży 120 tys. się należy", to nie ma się co dziwić, że nie przetrwają ciężkiego kryzysu. Problem jest jeden - dysponujący wielką kasą Wojciechowski jest kolejnym magnatem po Drzymale, który porzucił polską piłkę. Jedną nogą wyszedł już z Wisły Bogusław Cupiał. A ci, którym trzeba płacić po 120 tys. zł miesięcznie zostali. Autor: Michał Białoński