Tegoroczny sezon Ekstraklasy był niesłychanie ciekawy. Szczególnie w górnej części tabeli rywalizacja zarówno jesienią, jak i latem była bardzo wyrównana. Wszystko przez to, że czołówce przytrafiało się mnóstwo potknięć. Zespoły, takie jak Lech Poznań, Raków Częstochowa czy Jagiellonia Białystok regularnie gubiły punkty ze słabszymi w teorii rywalami, co przekładało się na sytuację w tabeli. Nie wspominając już o Legii Warszawa, która z gry o krajowe mistrzostwo wypadła już dobrych kilka tygodni temu. Ostatnia kolejka Ekstraklasy rozpoczęła się w sobotę 24 maja o godz. 17:30. O tej samej porze wystartowało dziewięć spotkań, jednak największe emocje i zainteresowanie budziły przede wszystkim dwa z nich. Mowa o starciu Lecha z Piastem oraz Rakowa z Widzewem. Przed ostatnią serią gier poznański klub - zasiadający na fotelu lidera - miał tylko jedno oczko przewagi nad drugą w stawce drużyną Marka Papusza. W takiej sytuacji losy tytułu ważyły się do samego końca rozgrywek. Raków robił, co mógł. Co za emocje w walce o mistrzostwo Polski Cel postawiony przed częstochowskim zespołem był prosty - aby marzyć o końcowym triumfie, Raków musiał wygrać z łódzką drużyną i jednocześnie liczyć, że Lech zremisuje lub przegra z Piastem Gliwice. Inny scenariusz zakładał, że nawet w przypadku remisu ekipy Papszuna i porażki Lecha mistrzostwo trafi do Częstochowa, jednak z pewnością piłkarze Rakowa brali pod uwagę tylko zwycięstwo. Zwłaszcza dlatego, że grali przy własnej publiczności. Pierwsze minuty były dosyć ospałe w wykonaniu obu ekip. Gospodarze - w swoim stylu - chcieli być wyrachowani, nie rzucili się rywalom do gardła. W 17. minucie niezłą okazję do objęcia prowadzenia miał Widzew. W sytuacji sam na sam po świetnym podaniu jednego z kolegów znalazł się Kamil Cybulski. 19-latek nie miał jednak czasu na przyjęcie piłki. Nieco instynktownie próbował strącić ją w kierunku bramki, jednak na posterunku stanął golkiper Rakowa - Kacper Trelowski. Od tego momentu zespół Marka Papszuna ewidentnie zdał sobie sprawkę z faktu, że aby wygrać, musi zaryzykować, a przede wszystkim atakować. Efekty przyszły dosyć szybko. 12 minut później Ivi Lopez świetnym strzałem z dystansu zapoczątkował prawdziwy, kilkunastosekundowy szturm na bramkę gości. Szturm, który zakończył się trafieniem Petera Baratha z bliskiej odległości. Zanim jednak sędzia wskazał na środek boiska, podbiegł do monitora VAR. Okazało się, w akcji bramkowej Jonatan Brunes przy zgraniu futbolówki dotknął piłkę ręką. Gol został anulowany. Wydawało się, że po pierwszej połowie na tablicy wyników wyświetli się bezbramkowy remis. Tymczasem w czwartej minucie doliczonego czasu gry częstochowianie otrzymali rzut karny. Wszystko przez faul Juljana Shehu, który w walce o przejęcie górnej piłki wysoko uniósł łokieć i uderzył wspomnianego Baratha. Do "jedenastki" podszedł Jonatan Brunes, wykorzystując ją bardzo pewnie. Tym samym zawodnicy Rakowa schodzili do szatni, prowadząc 1:0. Podobnie jak piłkarze Lecha, którzy takim samym wynikiem wygrywali z Piastem. Fani zgromadzeni na stadionie w Częstochowie nie mogli wymarzyć sobie lepszego początku drugiej połowy. Zaraz po wznowieniu gry gospodarze zdobyli drugą bramkę. A konkretnie zdobył ją Patryk Makuch, który skorzystał z prezentu, jaki sprawił mu Peter Therkildsen. Po podaniu od Rafała Gikiewicza Duńczyk dosłownie oddał ją rywalowi, który po ominięciu golkipera gości trafił do siatki. W 67. minucie Makuch miał okazję na ustrzelenie dubletu, jednak nie wykorzystał rzutu karnego. Nie dość że posłał słabe, nieprecyzyjne uderzenie, to jego intencje wyczuł Gikiewicz. W międzyczasie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Fran Tudor, a goście zdobyli bramkę kontaktową (Marcel Krajewski, 83. min.). Gospodarze nadal prowadzili 2:1, jednak w tym samym czasie Lech także wygrywał (1:0) z Piastem, co oznaczało, że to poznaniacy zgarną trofeum. I ostatecznie tak właśnie się stało. Mimo zwycięstwa zespół Marka Papuszna zakończył sezon na drugim miejscu w tabeli (69 pkt), a ekipa prowadzona przez Nielsa Fredriksena (70 pkt) zdobyła dziewiąte w historii mistrzostwo Polski.