Ostatnie wyniki Portowców nie mogły satysfakcjonować szczecińskich kibiców. Ich ulubieńcy nie potrafili dowieźć zwycięstwa ani w spotkaniu z Lechem, ani Radomiakiem. Ostatecznie dwukrotnie podzielili się punktami. Pomimo tego dziś na Stadionie Miejskim imienia Floriana Krygiera wszystkie dostępne miejsca były zajęte przez fanów. Pomimo małego kryzysu, kibice wciąż mają wiarę w zespół i trenera. Pogoń Szczecin - Cracovia. Powrót Damiana Dąbrowskiego W pierwszym składzie na sobotnie spotkanie znalazł się kapitan Portowców, Damian Dąbrowski. Cały sierpień stracił przez kontuzję kolana. W Radomiu wszedł już z ławki, a dziś był gotowy na grę od pierwszej minuty. Powrót środkowego pomocnika to dobra wiadomość dla zespołu, któremu ostatnio wyraźnie brakowało płynności. Tymczasem jednak to Cracovia jako pierwsza stworzyła sobie dobrą okazję strzelecką. Zaczęło się od straty piłki Rafała Kurzawy. Przejął ją Pelle van Amersfoort, który następnie zagrał do Kamila Ogorzałego. Młodzieżowiec znalazł się w sytuacji sam na sam z Dante Stipicą, ale to Chorwat wyszedł zwycięsko z pojedynku. Pierwsze fragmenty meczu układały się pod dyktando "Pasów". Piłkarze Michała Probierza grali szybciej i konkretniej w ofensywie. Często szukali rozegrania piłki na jeden kontakt, czym rozrywali defensywę gospodarzy. Portowcy z kolei starali się atakować skrzydłami. To jednak się nie udawało, bo Cracovia była dobrze ustawiona i szybko przerywała akcje miejscowych. Cracovia grała, a Pogoń strzeliła Nic na to nie wskazywało, ale w 24. minucie to Pogoń wyszła na prowadzenie. Do tej pory ślamazarni Portowcy wyszli na prowadzenie dzięki bramce wracającego po kontuzji Kacpra Kozłowskiego. 18-latek wykończył głową dobrą centrę Luisa Maty z lewego skrzydła. To drugi z rzędu meczu, w którym Portugalczyk notuje asystą. Po bramce dla Portowców kamery telewizyjne wychwyciły szeroki uśmiech na twarzy Kosty Runjaica. Trener zdawał sobie sprawę, że z przebiegu gry to goście zasługiwali na bramkę. Szczęście uśmiechnęło się jednak do Portowców. Wiedzieli o tym również piłkarze Pogoni, którzy po golu wreszcie się obudzili. W kilku kolejnych minutach strzałów próbowali jeszcze Michał Kucharczyk i Paweł Stolarski. Pogoń złapała rytm, a Cracovia go straciła. Goście wyglądali tak, jakby po utracie bramki zeszło z nich powietrze. W ich grze znacznie mniej było szybkich wymian piłek i prób prostopadłych podań. Swoją drużynę starał się motywować Michał Probierz. W końcówce pierwszej połowy Cracovia zbudowała dwie akcje ofensywne, ale po żadnej z nich Stipica nie był w poważnych tarapatach. Pogoń Szczecin - Cracovia. Spokojny początek drugiej połowy Podczas telewizyjnych wywiadów w przerwie spotkania zawodnicy obu drużyn zapowiadali, że w drugiej połowie zagrają lepiej. Portowcy deklarowali, że powalczą o podwyższenie prowadzenia, a goście zapewniali, że zrobią wszystko, aby wyrwać chociażby remis. Pierwsze minuty po zmianie stron były jednak dość spokojne. Kibice nie oglądali szaleńczych akcji. Po upływie godziny gry trener Runjaic zdecydował się na dwie zmiany. Strzelca gola - Kacpra Kozłowskiego - zastąpił Maciej Żurawski, a w miejsce Kamila Drygasa wszedł Kamil Grosicki. Ten ostatni został przez szczecińskich kibiców przywitany gromkimi brawami. Skrzydłowy wrócił bowiem na Stadion Miejski imienia Floriana Krygiera po 14 latach. Pogoń Szczecin - Cracovia. Samobój Rafała Kurzawy Choć wzmocnieni Grosickim, Portowcy nie potrafili podwyższyć na 2:0 i uspokoić mecz. Po raz kolejny zemściło się to na nich. W 79. minucie goście weszli z piłką w pole karne Portowców, a na uderzenie w kierunku dalszego słupka zdecydował się młodzieżowiec Jakub Myszor. Piłkę próbował wybijać Rafał Kurzawa. Zrobił to jednak na tyle niefortunnie, że posłał ją do własnej bramki. W oczy Portowców zajrzało widmo trzeciego z rzędu wypuszczonego w końcówce zwycięstwa. Runjaic nie miał czasu do stracenia, więc postanowił działać. Wymienił nie najlepiej sprawujące się dziś skrzydła - Michała Kucharczyka i Rafała Kurzawę - i posłał do boju Sebastiana Kowalczyka oraz Jeana Carlosa. Ani jeden, ani drugi nie wnieśli jednak tak potrzebnego gospodarzom ożywienia. Zamiast emocji czysto sportowych, na boisku pojawiły się negatywne emocje. Po faulu Kamila Pestki na Carlosie w doliczonym czasie gry, piłkarze obu drużyn skoczyli sobie do gardeł, a sędziowie musieli ich uspokajać. Żółte kartki zobaczyli Damian Dąbrowski, Konstantinos Triantafyllopoulos i Pelle van Amersfoort. Ostatecznie żadna drużyna nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Trzeci z rzędu remis Pogoni Szczecin. Jakub Żelepień