Jagiellonia Białystok relatywnie udanie rozpoczęła rundę wiosenną w Ekstraklasie, remisując 1-1 na wyjeździe z Piastem Gliwice. Gdyby "Jaga" przegrała na Śląsku, znalazłaby się w strefie spadkowej Ekstraklasy, w tym momencie ma nad nią dwa punkty przewagi. Spójrzmy prawdzie w oczy, w tym sezonie celem "Dumy Podlasia" jest zachowanie ligowego bytu. Jest to sytuacja jakże odmienna od tej sprzed kilku lat, gdy Jagiellonia poważnie liczyła się w walce o mistrzostwo Polski. W sezonach 2016/17 i 2017/18 "Jaga" była na ligowej mecie druga, potem kolejno: piąta, ósma i dziewiąta. Dzwonkiem alarmowym był na pewno poprzedni sezon, w którym białostocczanie zameldowali się na 12. lokacie na ligowej mecie. Podejrzewam, że teraz z pocałowaniem ręki w Białymstoku przyjęliby taki finisz sezonu. O przyczynach pogorszenia ligowej formy "Jagi" mówił w wywiadzie dla TVP Sport, prezes klubu Wojciech Pertkiewicz. - (Sytuacja) jest trudniejsza niż zakładałem po pierwszym, wstępnym audycie. Niestety w międzyczasie wypadły nam z szafy kolejne trupy. Walczymy o to, by być wiarygodnym partnerem dla kontrahentów i zawodników. Udaje nam się to tylko dzięki zaangażowaniu i wsparciu ludzi dobrej woli, partnerów, sponsorów, akcjonariuszy. (...) Myślę, że przebrniemy przez ten bardzo trudny okres. Żeby wyprostować sytuację klubu, potrzeba przynajmniej dwóch następnych lat i trochę szczęścia. (...). Z czego wynikał problem finansowy? Z tego, że w dobrej wierze, celując w podtrzymanie świetnych wyników ligowych, klub zaciągał spore, wieloletnie zobowiązania. Zbudowano ośrodek treningowy i rozbudowano akademię. Koszty funkcjonowania bardzo urosły, a zmalały w tym samym czasie przychody. Od kilku sezonów klub nie sprzedał też zawodnika za poważną sumę. Być może los uśmiechnie się do Jagiellonii. Jak informują portale meczyki.pl i sport.pl włoskie kluby Udinese i Parma mocno rywalizują o podpis Mateusza Kowalskiego. To niespełna 18-letni napastnik Jagiellonii, który na razie zagrał dla niej 11 razy w lidze, dwa razy wpisując się na listę strzelców. Kwota transferu ma wynieść nawet koło miliona euro. Ta sytuacja rozstrzygnie się już niebawem, okno transferowe we Włoszech zamyka się z końcem miesiąca, czyli jutro o północy. Maciej Słomiński, INTERIA