Trudno być w ostatnim czasie kibicem Wisły Kraków. "Biała Gwiazda", która w ostatnich latach przyzwyczaiła swoich fanów do zwycięstw, męczy się praktycznie z każdym rywalem. Nie ma kto strzelać goli w zespole spod Wawelu. Gra formacji defensywnej również pozostawia wiele do życzenia. Lekarstwem na słabą grę Wisły miała być zmiana trenera. Adam Nawałka został zwolniony, ale włodarze krakowskiego klubu w dalszym ciągu nie znaleźli jego następcy. Drużynę prowadzi więc asystent Nawałki Kazimierz Moskal. Wisła była faworytem meczu z Widzewem. Jednak ta rola im wyraźnie nie odpowiada, co było widać na stadionie w Łodzi. W pierwszej połowie optyczną przewagę mieli goście. Krakowianie stworzyli sobie kilka wyśmienitych okazji do zdobycia gola, ale znów zawiodła skuteczność. Najlepszą sytuację zmarnował Paulista, który w 11. minucie trafił w słupek. Brazylijczyk mógł wpisać się na listę strzelców w 45. minucie, ale w sytuacji sam na sam z Bartoszem Fabiniakiem przeniósł piłkę nad bramkarzem, ale i nad poprzeczką. Gospodarze również mieli swoje szanse. Wisła ma jednak w składzie Emiliana Dolhę, który kolejny raz udowodnił, że obecnie jest chyba najlepszym bramkarzem w Orange Ekstraklasie. Druga połowa należała do gospodarzy. Dużo ożywienia w grę gospodarzy wniósł rezerwowy Kelechi Iheanacho. Na słowa wyróżnienia zasłużył także Stefano Napoleni. Iheanacho nawet trafił do siatki Wisły w 84. minucie, ale sędzia Marcin Borski gola nie uznał dopatrując się pozycji spalonej napastnika Widzewa. W innych sytuacjach lepszy w pojedynkach z napastnikami Widzewa okazał się Dolha. Remis wydaje się wynikiem sprawiedliwym, ale dla Wisły, której ambicje sięgają mistrzowskiej korony, ten wynik to porażka. Zobacz wyniki 23. kolejki Orange Ekstraklasy Tabela