To był tydzień pełen wrażeń dla Pogoni Szczecin. W poniedziałek zespół rozpoczął treningi z Jensem Gustafssonem, którego jednak już trzy dni później na Pomorzu Zachodnim nie było. Szwed otrzymał atrakcyjną finansowo ofertę z Arabii Saudyjskiej i postanowił z niej skorzystać. - Jens znalazł się w sytuacji, w której nie moglibyśmy mu odmówić. Otrzymał świetną ofertę, idzie do ligi, w której grają topowi w skali świata piłkarze. Dla nas to również powód do dumy, że kolejny trener, który pracował w Pogoni, trafia do klubu z silniejszej ligi - powiedział dyrektor sportowy Pogoni Dariusz Adamczuk. Lech z pierwszym wyjazdowym skalpem, szybka zmiana lidera Ekstraklasy Wielkiego zaskoczenia, jeśli chodzi o następcę Szweda, nie było. Został nim Robert Kolendowicz - dotychczasowy asystent, który współtworzył także sztab Kosty Runjaica. Sobotnie wieczorne starcie z Widzewem Łódź było dla niego debiutem w roli pierwszego szkoleniowca. Pogoń Szczecin. Robert Kolendowicz zadebiutował w roli trenera Rewolucji w składzie Kolendowicz nie przeprowadził. Trudno się było zresztą tego spodziewać - objął zespół ledwie dwa dni temu. Kibicom mógł natomiast podobać się fakt, że "Portowcy" od samego początku starali się przejąć inicjatywę. Zepchnęli gości do obrony i konstruowali akcje ofensywne. To przyniosło efekt w 21. minucie. Leonardo Koutris dośrodkował piłkę w pole karne, a tam dopadł do niej Wahan Biczachczjan. Ormianin - co rzadko mu się zdarza - zdobył bramkę głową. Pogoń prowadziła 1:0 i wszystko układało się po myśli tej drużyny. Goncalo Feio w tarapatach. UEFA wkracza do akcji. "Przyniósł wstyd piłce nożnej" Pierwsza godna uwagi akcja Widzewa miała miejsce dopiero w 42. minucie. Imad Rondić wykończył centrę z rzutu wolnego i niewiele brakowało mu, aby wyrównać. Ostatecznie piłka poleciała jednak ponad poprzeczką. Ekstraklasa. Efekt nowej miotły zadziałał w Pogoni Tuż po zmianie stron Pogoń miała doskonałą okazję, aby podwyższyć prowadzenie. Zdobywca pierwszej bramki Biczachczjan trafił w słupek, łodzianom dopisało szczęście. Obraz meczu w kolejnych minutach wciąż pozostawał natomiast taki sam. "Portowcy" atakowali, Widzew się bronił. Przewaga tych pierwszych była ogromna, ale nie potrafili przełożyć oni tego na kolejne gole. Wynik wciąż był więc na styku. Udało się dopiero w 72. minucie. Kamil Grosicki wypatrzył w polu karnym Kacpra Łukasiaka, a ten uderzył mocno i precyzyjnie. Wychowanek Pogoni podwyższył na 2:0, dając swojej drużynie większy komfort. "Portowcy" spokojnie dograli końcówkę tego spotkania. Utrzymali korzystny dla siebie wynik i dopisali trzy punkty do dorobku. W następnej kolejce czeka ich wymagający wyjazd do Poznania na mecz z tamtejszym Lechem. Jakub Żelepień, Interia