Dla gospodarzy to był ostatni akord mijającego roku. Dla gości - tylko przetarcie przed finiszem pierwszej części zmagań w Lidze Konferencji. I to oni uchodzili za faworyta tej potyczki. Podołali roli... w ledwie pół godziny. Legia mogła objąć prowadzenie jeszcze przed upływem kwadransa. W dogodnej sytuacji do siatki nie zdołał jednak trafić Kacper Chodyna. To było dla Zagłębia pierwsze i ostatnie ostrzeżenie tego dnia. Jak się okazało - zlekceważone. Papszun wściekły na własnych kibiców. Pomogli rywalom? "Tak się nie robi" Legia rozpoczyna demontaż rywala. Kilkanaście minut ofensywy i po robocie W 17. minucie było już 0:1. Do centry z rzutu rożnego idealnie wyszedł w powietrze Sergio Barcia i strzałem głową umieścił piłkę przy bliższym słupku. Nie popisał się w tej sytuacji golkiper lubinian Dominik Hładun. Nie minęło kolejne 10 minut, a gospodarze znaleźli się w poważnych tarapatach po raz drugi. Tym razem po uderzeniu Marca Guala futbolówkę blokował ręką Damian Dąbrowski. Arbiter sprawdził tę sytuację na monitorze VAR i bez wahania podyktował rzut karny. Niezawodnym egzekutorem "jedenastki" okazał się Bartosz Kapustka. W tym momencie położenie ekipy Marcina Włodarskiego stało się trudne. A rozpędzona Legia wcale nie zamierzała na tym poprzestać. Trzeci cios zadał po chwili Ryoya Morishita. Przymierzył z narożnika pola bramkowego jak trzeba i zrobiło się 0:3. Szybki nokaut na godzinę przed końcowym gwizdkiem. Po zmianie stron piłka dwukrotnie trafiała w obramowanie bramki stołecznej ekipy - najpierw w słupek, potem w poprzeczkę. Poprzeczka ratowała również Zagłębie przed utratą czwartego gola. Rezultat nie uległ już jednak zmianie. Tym samym "Miedziowi" zaliczają piąty z kolei mecz bez wygranej (w tym cztery porażki). Legia zupełnie odwrotnie - ma na koncie serię pięciu potyczek bez przegranej (w tym cztery triumfy). W czwartek czeka ją pucharowy bój z FC Lugano, który może zadecydować o awansie do 1/8 finału Ligi Konferencji.