Nie minął jeszcze miesiąc od momentu, gdy trener rezerw Jagiellonii Adrian Siemieniec został awansowany na szkoleniowca pierwszego zespołu, w miejsce Macieja Stolarczyka. "Jaga" była wtedy w bardzo trudnej sytuacji, poważnie zagrażał jej spadek do pierwszej ligi. Przy tej kadrze, jaką posiada, byłaby to kompromitacja. Siemieniec prowadził zespół po raz czwarty, Jagiellonia trzeci raz zdobyła komplet punktów, a przecież dwa tygodnie temu w Kielcach też prowadziła jeszcze na kwadrans przed końcem. Efekt? Dziś Jagiellonia ma już 39 punktów i jest praktycznie pewna utrzymania. Dość trudny terminarz w końcówce, z wyjazdami do Warszawy i Poznania, już tego nie zmienią. Marc Gual ratuje Jagiellonię. Hat-trick w Płocku, dziś znów popis W poprzedniej kolejce Jagiellonia wygrała w Płocku drugą połowę aż 3-0, dziś tak samo skarciła w 45 minut Wartę Poznań. Tę Wartę, która jest rewelacją sezonu i która trzy bramki w meczu straciła tylko dwa razy: na początku sezonu w starciu z Wisłą Płock i niedawno w Szczecinie. Dzisiejsze spotkanie przypominało właśnie tamto z "Nafciarzami", a w ówczesną rolę duetu Davo - Rafał Wolski wcielił się Marc Gual. Napastnik Jagiellonii tydzień temu ustrzelił hat-tricka, dziś pokazał, że to nie był jednorazowy wybuch formy. Hiszpan po sezonie ma się przenieść do Legii Warszawa, do której w Białymstoku nikt przecież miłością nie pała. A jednak kibice "Jagi" skandują jego nazwisko po golach, bo piłkarz daje im ku temu powody. To jego akcje sprawiły bowiem, że właściwie po pierwszej połowie spotkanie to było rozstrzygnięte. Hiszpan strzela i dogrywa. Warta w szoku! 27-letni zawodnik po raz pierwszy popisał się już w 9. minucie, gdy gospodarze uśpili Wartę na swojej połowie, przegrali akcję z lewej strony na prawą, a później Bartłomiej Wdowik i Gual zagrali "klepkę". Polak od połowy boiska biegł w kierunku bramki Adriana Lisa, miał sporo miejsca, Hiszpan też od razu ruszył do przodu. I dogonił młodszego kolegę, dostał od niego piłkę w polu karnym i inteligentnym strzałem pomiędzy nogami Wiktora Pleśnierowicza pokonał także Lisa. A zaskoczyć Wartę kontratakiem to naprawdę duża sztuka. Gual zdobył więc swoją 14. bramkę w tym sezonie i w tym momencie został samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców. Warta starała się coś zmienić, ale niewiele mogła zdziałać. Jagiellonia dobrze radziła sobie z pressingiem gości, odcinała od podań groźnego w szesnastce Adama Zreľáka. Sama zaś znalazła sposób na defensywę "Zielonych", znakomicie zwykle ustawianą przez Dawida Szulczka, jedną z lepszych w lidze. Tym sposobem było szybkie rozegranie piłki, zwykle na jeden kontakt. Tak właśnie w 17. minucie pograli sobie Wdowik, Michal Sáček i Gual. Ten ostatni spod linii końcowej chciał dograć przed bramkę do Jesusa Imaza, ale Hiszpana uprzedził Dawid Szymonowicz i wpakował piłkę do swojej bramki. To już trzeci "swojak" Warty w tym sezonie, ale poprzednie były dziełem Roberta Ivanova. Jagiellonia jest już uratowana? Zobacz tabelę Ekstraklasy! Nené słynie z pięknych goli. Ten strzelony Warcie był wyjątkowy Dominacja Jagiellonii była niepodważalna, Warta nadal nie potrafiła odnaleźć swojego rytmu. Nie przypominała drużyny, która siedem razy wywiozła komplet punktów z boisk rywali. A dobita została w 31. minucie, znów swoje trzy grosze wtrącił Gual. Hiszpan wbiegł w pole karne tym razem z prawej strony, mógł nawet uderzać, ale - niepotrzebnie - wybrał opcję dogrania piłki do Imaza. Trafił jednak w obrońcę, co ostatecznie... przyniosło mu asystę. Piłka wróciła do Guala, ten odegrał ją do Nené, a Portugalczyk kapitalnie "wkręcił" futbolówkę przy dalszym słupku. Było 3-0 i... po meczu. Tego gospodarze już po prostu zmarnować nie mogli. Warta nie miała bowiem czym odpowiedzieć, jedyną groźniejszą akcję stworzyła w 35. minucie, Zreľák dostał w końcu piłkę w polu karnym, ale został świetnie wyblokowany i piłka po jego uderzeniu ledwie doleciała do rąk Zlatana Alomerovicia. Niecodzienna sytuacja - Warta straciła dwóch obrońców w jednej akcji. A później strzeliła gola Poznaniacy zagrali w drugiej połowie trochę lepiej, ale Jagiellonia przez cały czas kontrolowała sytuację. Nie rzucała już wielkich sił do ataku, nie musiała. W 67. minucie trener gości Dawid Szulczek planował już potrójną zmianę, gdy na połowie Warty Dimitrios Stavropoulos zmagał się w walce o piłkę z Jesusem Imazem, a włączył się w to jeszcze drugi obrońca poznaniaków Pleśnierowicz. Wszyscy się zderzyli, obaj gracze Warty z rozciętymi głowami musieli opuścić boisko. Został na nim więc jeden klasyczny środkowy obrońca, Szymonowicz - Szulczek dorzucił mu do współpracy wahadłowych: Kamila Kościelnego i Jana Grzesika. Teoretycznie zwiększało to szanse duetu Gual - Imaz na kolejne trafienia. Tyle że Jagiellonia już nie zaskoczyła defensywy Warty, za to Warta zaskoczyła Jagiellonię. W 80. minucie gospodarze nie potrafili skutecznie wybić piłki po rzucie rożnym, świetnym przeglądem sytuacji popisał się za to skrzydłowy gości Kajetan Szmyt. Młody gracz nie zamierzał strzelać, perfekcyjnie dograł na lewą stronę do Stefana Savicia, który huknął w samo okienko. Goście uwierzyli, że coś jeszcze mogą zmienić. Po chwili jednak to Tomáš Přikryl z linii pola karnego przymierzył w słupek, mogło być 4-1. Ale nie było - piłkarzy i kibiców z Białegostoku musiała usatysfakcjonować dwubramkowa wygrana.