Poniższego wywiadu Marciniak udzielił Interii, gdy znalazł się wśród arbitrów, którzy poprowadzą mecze Euro 2016. Teraz Polak przygotowuje się do najważniejszego meczu w karierze. W niedzielę poprowadzi finał mistrzostw świata Argentyna - Francja. Interia: Dobre występy w Ekstraklasie, awans do sędziowskiej grupy Elite, a teraz perspektywa prowadzenia meczów podczas Euro 2016. W jaki sposób pan do tego doszedł? Szymon Marciniak: - Ciężka praca, dobrze dobrany zespół i wyrozumiała rodzina, którą kosztowało to wiele wyrzeczeń. Oni się najwięcej poświęcili, choć mi też lekko nie było. Rzadko widywałem dorastające dziecko, syn z żoną parę ładnych lat musieli swoje wycierpieć. Inna sprawa, że żona to od zawsze mój największy krytyk. Zna się na piłce? - O spalonego można ją śmiało pytać, ale krytykuje w innych kwestiach. Kiedyś przeczytałem, że żucie gumy rozluźnia, więc spróbowałem. Żułem cały mecz, a zaraz po zakończeniu spotkania SMS od niej: "Jak ty wyglądałeś z tą gumą? Jak krowa na łące, która przeżuwa trawę!". Pamięta pan pierwszy poprowadzony mecz? - Tak, to był początek maja, mecz trampkarzy. Przyjechała żona z dzieckiem. Za sędziowanie dostałem 20 zł, wystarczyło nam na lody. I to dosłownie! Tak świętowaliśmy debiut. A największa wpadka? Na przykład z niższych lig? - Rzadko mi się zdarzały, bo jak jechałem na niższą ligę to zmobilizowany, by nikt nie mówił: "O, z ekstraklasy przyjechał, a sędziować nie umie!". Ale mam ciekawostkę - często kluby z okręgu płockiego proszą mnie, bym poprowadził ich mecz. Kiedyś pojechałem na spotkanie Świt Staroźreby - Skrwa Łukomie. Po meczu podszedł do mnie zawodnik i mówi: "Wie pan co? Jest pan najlepszym sędzią w całej okręgówce!". Dopiero później koledzy powiedzieli mu, że prowadzę mecze w ekstraklasie. Zaczął przepraszać, ale mówię mu: "To był dla mnie najlepszy komplement, bo szczery". Nie raz człowiek wracał z meczu zziębnięty, nasłuchał się epitetów i w domu zastanawiałem się: "Po co ja tam jechałem, za te 80 złotych?". Ale dziś to wszystko doceniam. Cierpiała na tym rodzina i praca zawodowa. Nie pracowałem do godz. 15, tylko do 13, bo dokładnie o 13:09 miałem autobus do Włocławka, gdzie grałem w piłkę. A powrotny o 21:03 lub 21:04. I tak dzień w dzień. Zawodowstwo arbitrów uratowało wielu małżeństw i karier sędziowskich. Ile zarabia zawodowy sędzia? - Kontrakty są zróżnicowane - od 4 do 8,5 tys. zł plus 3,6 tys. zł za każdy ekstraklasowy mecz. Z tych pieniędzy musimy też zapłacić podatki, opłacić hotele, dojazdy, żywność, odżywki, trenerów itd. Można z tego nie korzystać, ale takie podejście ma krótkie nogi.