Ostatnim niedzielnym meczem 3. kolejki PKO BP Ekstraklasy było starcie Legii Warszawa z Piastem Gliwice. Nie ulega wątpliwości, że faworytami starcia byli gospodarze, którzy do tej pory mogli się pochwalić zdobyciem kompletu sześciu punktów. Obiecujący początek sezonu Legii Dla Legii Warszawa miniony sezon okazał się pasmem rozczarowań. Do gabloty nie trafiło żadne nowe trofeum, a gra zespołu w wielu spotkaniach rozczarowywała. Z tego powodu w kwietniu na Łazienkowską trafił Goncalo Feio. Portugalczyk nie dokonał cudu - bo za taki należałoby poczytywać ewentualne sięgnięcie po mistrzostwo - ale zajął trzecią lokatę, co gwarantowało grę w eliminacjach do europejskich pucharów. Lato w stolicy było bardzo intensywne, klub poczynił ciekawe ruchy na rynku, by wspomnieć tylko powrót Luquinhasa. Praca Feio szybko przyniosła owoce. Gra Legii podoba się kibicom, a co najważniejsze zapewnia zwycięstwa. W pierwszych dwóch kolejkach stołeczna ekipa pokonała Zagłębie Lubin i Koronę Kielce, nie tracąc nawet bramki. Do tego "Wojskowi" rozbili walijskie Caernarfon, aplikując rywalom aż 11 bramek w dwumeczu eliminacji do Ligi Konferencji Europy. Teraz przed warszawiakami stało kolejne wyzwanie - na ich stadion przyjechali piłkarze Piasta Gliwice. Kłopoty Legii w pierwszej połowie, Kramer dał nieco spokoju tuż przed przerwą Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem doszło do podniosłego wydarzenia. 1 sierpnia obchodziliśmy 80. rocznicę Powstania Warszawskiego, a zatem niedzielny mecz był idealną okazją do oddania hołdu zmarłym rodakom. Zarówno piłkarze, jak i kibice zaprezentowali się ze świetnej strony, a na trybunach można było dojrzeć weteranów rzeczonego powstania. Na boisku większą odwagą wykazywali się jednak zawodnicy Piasta Gliwice. Już na początku bliski gola był Damian Kądzior, ale w ostatniej chwili został zablokowany. W 20. minucie goście osiągnęli jednak swój cel. Po wyrzucie z autu piłka trafiła do Jakuba Czerwińskiego. Ten szybko zagrał głową do Michała Chrapka, a ten świetnie zachował się w tłoku i zdołał wcisnąć futbolówkę do bramki. "Wojskowi" długo mieli problem, by choćby zagrozić bramce Frantiska Placha. Gospodarze uspokoili swoje trybuny dopiero w czasie doliczonym do pierwszej połowy. Wtedy wielką siłą wykazał się Blaz Kramer. Słoweniec najpierw wygrał pojedynek z Fabianem Piaseckim, a następnie zdominował Czerwińskiego, po czym głową wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie Bartosza Kapustki z rzutu rożnego. Co myśleli obrońcy Legii? "Tajna broń" Piasta w stolicy Wydawać by się mogło, że taki zastrzyk endorfin powinien podziałać na Legię jak balsam, ale na początku drugiej połowy nie widać było u gospodarzy zwiększonej energii. Zbyt wolno rozgrywali piłkę, z czym bez problemów radzili sobie goście. Na palcach jednej ręki można było zliczyć składne akcje podopiecznych Goncalo Feio, co ostatecznie zostało ukarane w 85. minucie. "Piastunki" po raz kolejny daleko wyrzucili futbolówkę z autu, a ta znów trafiła do Czerwińskiego. Jak można się było spodziewać, defensor ponownie ją zgrał, a tam czyhał już Tihomir Kostadinov, który bez problemów pokonał Kacpra Tobiasza. Arbiter "wyciągnął rękę" do gospodarzy, bo doliczył aż osiem minut. To jednak na nic nie zdało się tego dnia legionistom, bo nie zdołali w tym czasie ani razu poważnie zagrozić bramce rywali. Tym samym tak pozytywnie oceniana drużyna ze stolicy znalazła swojego pogromcę już w trzeciej kolejce. To świetne wieści zwłaszcza dla Jagiellonii Białystok. Obrońcy tytułu jako jedyni mogą poszczycić się zgarnięciem kompletu punktów w pierwszych trzech seriach gier i mogą już szykować się do rywalizacji z Bodo/Glimt w eliminacjach do Ligi Mistrzów.