INTERIA.PL: - Nie sądzi pan, że piłka powinna być otwarta na nowe technologie? - Piłka jest dyscypliną, w której nie zachodzi wiele zmian, można powiedzieć, że jest na nie odporna, ale technika już do niej weszła. Wprowadzono przecież możliwość komunikacji pomiędzy arbitrem a asystentami. Później ulepszono ten system i teraz mogą nawet ze sobą rozmawiać podczas gry. Jedyną barierą jest wysoka cena takiego urządzenia. Ale dzisiaj technologia idzie tak szybko do przodu, że z pewnością już wkrótce takie systemy będą niedrogie. INTERIA.PL stara się przekonać do pomysłu wprowadzenia zapisu wideo nasze środowisko piłkarskie. Większość osób, z którymi rozmawialiśmy jest jednoznacznie za. Z kolei przeciwnicy argumentują, że wprowadzenie możliwości zobaczenia kontrowersyjnej sytuacji przez sędziego jest nierealne, bo wydłuży mecze. - Proszę zwrócić uwagę, że taki system zastosowano w hokeju na lodzie i sprawdza się. A przecież w hokeju kontrowersyjnych sytuacji jest zdecydowanie więcej niż w piłce nożnej. O proszę! Przypomniałem sobie, że w tym systemie, o którym przed chwilą mówiłem jest pięć urządzeń a nie cztery. To może sugerować, że władze światowej piłki myślą już o wprowadzeniu piątego sędziego, który siedząc przed ekranem będzie mógł sprawdzić wątpliwości i błyskawicznie dać sygnał głównemu. Dla mnie istotniejszy jest inny problem, mianowicie niebezpieczeństwo odhumanizowania piłki. Z drugiej jednak strony najważniejsza jest prawda. Przekonaj się sam: "Sędzia, czy kalosz"! Zapis wideo z pewnością przyczyniłby się do większej obiektywności podczas sędziowania meczów. - Oczywiście, przecież sam oceniam sędziów na podstawie zapisu wideo. Co mnie obchodzą odczucia widzów, sędziego, skoro mogę sprawdzić daną sytuacje na ekranie? Pewnie, że mogą być sytuacje, w których kamera po prostu oszuka, bo dojdzie do jakiegoś spłaszczenia czy podobnych historii. Ale to w sporadycznych wypadkach. Zdecydowanie większa ilość błędów wynika z winy człowieka. Można byłoby w ten sposób zapobiec temu, że przez cały tydzień po kolejce mówi się głównie przykładowo o bramce, której nie było... - Nie da się ukryć, że błędy sędziów są elementem atrakcyjności widowiska. Dyskusje o wprowadzeniu techniki do sędziowania wybuchają zawsze gdy dojdzie do takiej sytuacji, jak właśnie gol Piotra Świerczewskiego, którego nawiasem mówiąc według mnie wcale nie było. Później sprawa cichnie na kolejne miesiące. Owszem, ale nie sądzi pan, że początek sezonu obfituje w kontrowersje dużego kalibru? - Rzeczywiście. Wiem, że prezes PZPN Michał Listkiewicz chce namówić prezesa FIFA Josepha Blattera do tego, żeby wprowadzić w naszej lidze pilotażowy program, by sędziowie Orange Ekstraklasy mogli korzystać z powtórek telewizyjnych. Trzeba próbować. Według pana sędziowie powinni mieć możliwość sprawdzenia każdej sytuacji, co do której mają wątpliwości, czy tylko wybranych - powiedzmy kontrowersyjnych goli, faulów w polu karnym, a może także spalonych? - No właśnie. Nie można dopuścić do tego, żeby z meczu piłkarskiego zrobić sześciogodzinnego widowiska, jak w tenisie. Dlatego ważne jest opracowanie zasad i wyważenie proporcji.