Sytuacja obu zespołów w tabeli była przed pierwszym gwizdkiem nad wyraz klarowna. Radomiak za wszelką cenę chciał zapobiec osunięciu się w strefę spadkową. Warunek był jeden - co najmniej punkt w starciu z Puszczą Niepołomice. Tej z kolei ucieczkę znad przepaści gwarantowała tylko pełna pula. Tyle kalkulacje na papierze. Tyle że "pełna pula" to coś, co przydarzyło się ekipie z Małopolski dosyć dawno temu. Ostatni triumf święciła 16 sierpnia, w roli gospodarzy rozbijając wówczas Lechię Gdańsk 4:1. Później nastąpiła w wykonaniu Puszczy seria siedmiu potyczek bez wygranej. Udało się wprawdzie wyrzucić z Pucharu Polski piłkarzy Górnika Łęczna, ale dopiero po serii rzutów karnych. Kryzys to jedno z łagodniejszych określeń na obecną kondycję drużyny Tomasza Tułacza. Awantura po meczu Ekstraklasy, takich scen dawno nie było. "Jest do zawieszenia" Puszcza pogrążona w chronicznym letargu. Z Radomia wraca na tarczy Niewiele wskazywało na to, że fatalna passa dobiegnie końca akurat w Radomiu. Pierwsza połowa tylko potwierdziła niemoc gości z Niepołomic. A że niewiele dobrej piłki pokazali również gospodarze, do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis. Po zmianie stron przyjezdni bronili się skutecznie tylko przez kilka minut. Kiedy w polu karnym Paulo Henrique został nieprzepisowo zatrzymany przez Dawida Szymonowicza, arbiter bez wahania podyktował "jedenastkę". Jej niezawodnym egzekutorem okazał się kapitan Radomiaka - Leonardo Rocha. Dla Portugalczyka to 10. trafienie w obecnym sezonie ligowym. Umocnił się w ten sposób na czele klasyfikacji strzelców PKO Ekstraklasy. Jest w tej chwili jedynym zawodnikiem z dwucyfrowym dorobkiem bramkowym, biorąc również pod uwagę rozgrywki pucharowe. Odpowiedź Puszczy? Nieporadne próby odrobienia strat. To radomianie z determinacją dążyli do podwyższenia prowadzenia i osiągnęli cel w 66. minucie. Bramkową akcję zainicjował prawym skrzydłem Zie Ouattara, a jego centrę sfinalizował przytomnie Jan Grzesik. Autor gola uświetnił w ten sposób swoje 30. urodziny. Fatalnie w tej sytuacji zachował się stojący między słupkami Kewin Komar. Rezultat nie uległ już zmianie, co oznacza, że goście grzęzną w strefie spadkowej na dobre. Pracujący w klubie od ponad dziewięciu lat trener Tułacz ma poważny kłopot. Nikt nie postawił mu jeszcze ultimatum, ale klimat... robi się cokolwiek duszny.