Szaleństwo w klasyku Ekstraklasy, siedem bramek. Błysk reprezentanta Polski
Gdy zazwyczaj Lech grał z Legią, padała jedna bramka, czasem dwie. Emocji było jak podczas jesiennego wyjścia na grzyby, jedni i drudzy szachowali się. Ten mecz z 10 listopada zostanie zapamiętany na bardzo długo. Choćby dlatego, że w potyczce dwóch najbogatszych kubów w Polsce padło aż siedem bramek. No i zwycięstwo Lecha 5:2 (2:2) pozwala mu wrócić na szczyt tabeli, zarazem powiększyć przewagę nad Legią do dziewięciu oczek. Świetne spotkanie rozegrał młody Antoni Kozubal, tuż po swoim pierwszym powołaniu przez Michała Probierza.
Mecze Lecha z Legią, czy też Legii z Lechem, szumnie nazywane klasykami Ekstraklasy, od lat wywołują zwiększone emocje nie tylko w tych dwóch miastach, ale też w wielu miejscach w Polsce. Tyle że na samym boisku emocji przeważnie było już niewiele. Jedni i drudzy zwykle bali się odkryć, spotkania dwóch najbogatszych, choć często też najlepszych klubów w Polsce były zamknięte. "Do pierwszej bramki", jak to mawiają piłkarze. Jeśli ona w ogóle padała.
Być może coś się jednak w tej naszej lidze zmienia. Legia i Jagiellonia kapitalnie spisują się w Lidze Konferencji, ranking polskiej federacji idzie w górę. A w niedzielę starcia obu tych ekip były niezwykle emocjonujące.
W Poznaniu Legia nie mogła przegrać, i tak traciła do "Kolejorza" już sześć punktów. A dziewięć pod koniec rundy to jednak sporo. Jedni i drudzy tym razem nie zamierzali "grać w szachy", stworzyli widowisko, które kibice będą pewnie wspominać miesiącami. Przynajmniej ci z Poznania.
Pięć minut i już pierwsza bramka w Poznaniu. A później kolejne. Klasyk Lecha z Legią wreszcie nie rozczarował
Zanim kibice zdążyli ochłonąć po odśpiewaniu pełnej wersji Mazurka Dąbrowskiego, Lech już prowadził. Strzał Patrika Walemarka zdołał jeszcze ładnie zbić Gabriel Kobylak, ale z drugiej strony pola karnego Ali Gholizadeh idealnie już przymierzył przy dalszym słupku.
Lech prowadził, starał się atakować i jeśli był z piłką w okolicach pola karnego Legii, w każdej chwili mógł coś groźnego zrobić. Tyle że goście coraz częściej wypychali poznaniaków, przenosili piłkę na ich połowę. I zyskiwali coraz wyraźniejszą przewagę. Legia świetnie zakładała pressing, Lech miał problem z zaczynaniem akcji, tracił piłkę. No i goście z Mazowsza znaleźli też jego słabszą stronę, na lewej stronie, gdzie nie wracał Walemark. Tam napędzał akcje Kacper Chodyna, miał wsparcie Luquinhasa i innych kolegów.
I właśnie po akcji tą stroną Legia wyrównała, z bramki w 29. minucie cieszył się Marc Gual. Choć akcję przeprowadził Paweł Wszołek, a asystę zaliczył Luquinhas.
To był jednak dopiero początek wielkiej strzelaniny w Poznaniu - na nowej murawie, którą Lech położył specjalnie na to spotkanie. W 39. minucie prowadzenie poznaniaom dał najmłodszy w zespole Antoni Kozubal - Kobylak odbił piłkę przed siebie po strzale z dystansu Afonso Sousy, obrońcy Legii wyblokowali jeszcze Mikaela Ishaka, ale Kozubala - już nie.
Legia miała więcej okazji, jakby zupełnie nie przejmowała się tym, że w czwartek grała w pucharach. Wyrównała jednak dość szczęśliwie, bo piłkę uderzyła w odstawioną od ciała rękę Sousy, za to Szymon Marciniak podyktował karnego. I Rafał Augustyniak się nie pomylił.
3:0 dla Lecha w drugiej połowie. Kibice w Poznaniu się nie nudzili, ani przez moment
Być może za swój ambitny, pełen pressingu styl gry legioniści zapłacili w drugiej połowie. Nadal starali się atakować wysoko, już wtedy, gdy Mrozek wyprowadzał piłkę. I coraz wyraźniej było widać, że nie są już w tym tak skuteczni. W fazach przejściowych Lech radził sobie coraz lepiej, napędzał akcje, choć w defensywie pewności mu brakowało. Legia też miała kilka okazji, trafiali jednak tylko gospodarze.
Najpierw Sousa, po kapitalnej akcji Lecha, uderzył tuż obok Kobylaka. Później Ishak, korzystając z zagrania Joela Pereiry.
A na koniec jeszcze raz Sousa, który już chwilę po bramce Szweda miał sytuację sam na sam. W 68. minucie skorzystał jednak z podania Kozubala, debiutanta na liście powołań Michała Probierza. 20-latek, rodem z Krosna, zabawił się z Gualem jak z juniorem, zabrał mu piłkę, nie dał się sfaulować, wbiegł pole karne. I tam dograł do Sousy.
Lech wygrał 5:2, był po prostu bardziej skuteczny pod bramką Legii. I na przerwę uda się mając znów taki komfort, że na resztą stawki patrzy z góry. I z niewielką przewagą, bo jako jedyny ze ścisłej czołówki nie stracił w tej kolejce punktów.
15 kolejka
10.11.2024
17:30
Składy drużyn
- 81'
- 69' 70'
- 5' 60'
- 39'
- 65' 70'
- 73'
- 59' 81'
- 82'
- 63'
- 75'
- 29' 75'
Rezerwowi
- 81'
- 60'
- 70'
- 70'
- 81'
- 82'
- 82' 91'
- 71Mateusz Szczepaniak75'
- 63' 76'
- 75'
Statystyki meczu
Więcej na ten temat
PKO Ekstraklasa 10.11.2024 | Lech Poznań | 5 - 2 | Legia Warszawa | Relacja |
PKO Ekstraklasa 23.11.202417:30 | Lech Poznań | - | GKS Katowice | |
PKO Ekstraklasa 23.11.202420:15 | Legia Warszawa | - | Cracovia |