Było jasne, że to spotkanie wywoła wiele komentarzy co do Waldemara Fornalika. 60-letni szkoleniowiec przez pięć lat prowadził Piasta i odniósł największy sukces w historii klubu - zdobył mistrzostwo Polski. W sumie w Gliwicach zaliczył ponad dwieście spotkań. Po słabym początku sezonu śląski klub zdecydował się w październiku zwolnić trenera. Fornalik szybko jednak dostał nową ofertę i objął Zagłębie Lubin. Obie drużyny mają w tym sezonie spore problemy i bronią się przed spadkiem. W tabeli są sąsiadami. W lepszej sytuacji byli gospodarze, którzy nad gliwiczanami mieli trzy punkty przewagi. Po wodzą Fornalika lubinianie przegrali z Legią Warszawa (1-2) i pokonali Śląsk Wrocław (3-0). Piast w tym roku jeszcze nie wygrał. Wydawało się, że to Fornalik miał przewagę, bo doskonale znał wszystkich zawodników, którzy byli w wyjściowej jedenastce Piasta. To jednak gliwiczanie lepiej rozpoczęli spotkanie. Gospodarze grali nerwowo i sami stwarzali okazje rywalom. Po jednej z nich Michał Chrapek strzelił tuż obok słupka. Piast zdominował Zagłębie Piłkarze Zagłębia właściwie nie mogli wyjść ze swojej połowy. Wysoko atakujący goście sprawnie odbierali im piłkę i szybko to wykorzystali. Damian Kądzior dostał futbolówkę jeszcze na swojej połowie i pobiegł pod pole karne. Nikt mu nie przeszkadzał, więc strzelił z około 18 metrów i Piast prowadził. Chwilę później mogło być 2-0. Tym razem Kądzior podał, a Chrapek w polu karnym opanował piłkę, podbił ją i kopnął z woleja tuż obok słupka. Zagłębie zupełnie nie potrafiło zareagować i nadal było w głębokiej defensywie. W 32. minucie gospodarze mieli mnóstwo szczęścia. Choć uderzenie zza pola karnego zablokował Aleks Ławniczak, to piłka spadła pod nogi Chrapka. Po jego strzale z linii bramkowej wybił ją Mateusz Bartolewski. Pięć minut później nie było już wątpliwości. Na prawej stronie Pyrka z Chrapkiem ograli rywali. Ten pierwszy zagrał wzdłuż bramki, a Kamil Wilczek wyskoczył zza pleców Bartłomieja Kłudki i z bliska strzelił na 2-0. Po zmianie stron Piast nie zamierzał zmienić stylu gry i nadal wysoko atakował rywali. Trochę śmielej zaczęło grać Zagłębie, ale nie miało już nic do stracenia. Tyle że wciąż nie potrafiło stworzyć poważnego zagrożenia. Przewaga zaczęła rosnąć, ale strzały były niecelne lub radził sobie Frantisek Plach. Wyglądało, że jest daleko choćby od kontaktowej bramki. Zagłębie bezskutecznie biło głową w gliwicki mur. Oddało zaledwie dwa celne strzały przez 90 minut.