<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/superpuchar-polski-lech-poznan-legia-warszawa,4244" target="_blank">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu o Superpuchar!</a> <a href="http://m.interia.pl/na-zywo/relacja/superpuchar-polski-lech-poznan-legia-warszawa,id,4244" target="_blank">Jesteśmy także na urządzeniach mobilnych!</a> Superpuchar Polski - teoretycznie najmniej istotne z trofeów, wielokrotnie lekceważone przez kluby. Gdy jednak nawet o ten najmniej ważny z pucharów rywalizuje Lech z Legią, odpuszczania być nie może. A już tym bardziej, gdy z trybun widowisko obserwuje 40 tysięcy widzów. Klub z Poznania tuż przed meczem biletów już nie sprzedawał - te skończyły się bowiem kilka godzin wcześniej. Fani Lecha ostrzyli sobie zęby na kolejną potyczkę z Legią, której piłkarze w licznych wywiadach nie mogli pogodzić się z utratą tytułu. Rewanż miał nastąpić w Superpucharze. Henning Berg trochę zaskoczył składem - ze plecami nowego napastnika Nemanji Nikolicia ustawił bowiem nie Ondreja Dudę czy Michała Masłowskiego, ale młodego Adama Ryczkowskiego. Była to zła decyzja - młody gracz Legii zaliczył bardzo dyskretny występ, zupełnie nie wspomagał Węgra. W ogóle środek Legii prezentował się bardzo słabo - dotyczy to również Michała Pazdana, którego Berg ustawił nie w obronie, a przed nią. Lech potraktował spotkanie bardzo poważnie - tak jak zapowiadał Skorża. - To będzie ostatni szlif przed walką o Ligę Mistrzów - mówił. Skład "Kolejorza" był niemal dokładnie taki sam, jak pod koniec poprzedniego sezonu. Jedynie kontuzjowanego Paulusa Arajuuriego zastąpił Tamas Kadar, zaś Zaura Sadajewa - Marcin Robak. Ten ostatni pokazał, że - podobnie jak Czeczen - może być jednym z głównych walczaków w drużynie. W debiucie gola nie zdobył, ale zaliczył kilka mocniejszych starć z rywalami. To zresztą Robak jako pierwszy powinien był zdobyć gola, bo już w 4. minucie, ale spudłował z kilku metrów. Lech uzyskał sporą przewagę, akcje wyprowadzane przez Karola Linettego i Kaspra Hamalainena rozciągały obronę rywali. Ta była dziurawa, na dodatek zaskakiwał brak zrozumienia między Jakubem Rzeźniczakiem i Igorem Lewczukiem. W 10. minucie kolejny błąd Legii - złe wybicie piłki - dał szansę na uderzenie z dystansu Tomaszowi Kędziorze. Obrońca Lecha zaskoczył Duszana Kuciaka, a pomógł mu w tym jeszcze rykoszet. Ofensywa Lecha trwała mniej więcej do 20. minuty, Legii na boisku jakby nie było. Dopiero w 24. minucie pierwszą niezłą akcję przeprowadził Łukasz Broź, ale zakończył ją niecelnym strzałem. Grupa tysiąca kibiców Legii przez cały czas starała się wspierać swój zespół, ale po gwizdku sędziego Mariusza Złotka na przerwę fani nie wytrzymali: - Legia, grać, k... mać - ryknęli. Wtedy było już bowiem 2-0, bo w 35. minucie świetną akcję przeprowadzili Barry Douglas z Linettym, ten drugi zagrał przez niemal całe pole karne, Rzeźniczak się spóźnił, a Marcin Kamiński pokonał Kuciaka. Dwa gole obrońców właściwie rozstrzygnęły to spotkanie. W poprzednim sezonie "Kolejorz" aż trzy razy prowadził z Legią 2-0, ale za każdym razem warszawianie zdobywali przynajmniej jednego gola. Teraz to Lech dołożył trzecie trafienie po kapitalnej akcji Jevticia i Linettego. W Legii szanse mieli jedynie Nikolić w 57. minucie (główkował obok) oraz Marek Saganowski w 84. minucie (strzelił niecelnie). Lech tych okazji stworzył kilka razy więcej - gole powinni zdobyć Linetty i Denis Thomalla, zaś strzał z woleja z kilku metrów Kamińskiego kapitalnie obronił Kuciak. Po trzecim golu wściekli kibice Legii zwinęli swoje flagi i opuścili trybuny - nie czekali do ostatniego gwizdka sędziego Złotka. - Idźcie do domu, my nie powiemy nikomu - odpowiedzieli im na pożegnanie fani Lecha. Kibice goście nie widzieli więc, jak Igor Lewczuk po rzucie rożnym strzela honorowego gola. Trener Maciej Skorża po raz pierwszy więc wywalczył Superpuchar - ma już w dorobku trzy tytuły mistrzowskie z Wisłą i Lechem, trzy Puchary Polski z Dyskobolią oraz Legią, a tego teoretycznie najmniej ważniejszego mu brakowało. Teraz może skupić się na tym, by po raz pierwszy w karierze wywalczyć awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Pierwszy etap walki - już we wtorek w Sarajewie. Andrzej Grupa Superpuchar Lech Poznań - Legia Warszawa 3-1 (2-0) Bramki: 1-0 Tomasz Kędziora (10.), 2-0 Marcin Kamiński (35.), 3-0 Karol Linetty (87.), 3-1 Michał Żyro (90. + 4). Żółte kartki: Lech - Barry Douglas, Marcin Robak, Tamas Kadar; Legia - Jakub Rzeźniczak. Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola). Widzów: 40 088 tys. Lech: Burić - Kędziora (66. Ceesay), Kamiński, Kadar ŻK, Douglas ŻK - Kownacki (79. Dudka), Trałka, Linetty, Hamalainen (66. Jevtić), Pawłowski (46. Formella) - Robak ŻK (46. Thomalla). Legia: Kuciak - Broź, Lewczuk, Rzeźniczak ŻK, Brzyski - Guilherme (64. Żyro), Jodłowiec, Pazdan (64. Furman), Ryczkowski (46. Duda), Kucharczyk (74. Masłowski) - Nikolić (82. Saganowski).