Justyna Krupa, Interia: Niepołomice wróciły już do rzeczywistości po wybuchu euforii po awansie Puszczy do Ekstraklasy? Który moment fety zapadł panu najbardziej w pamięć? Marek Bartoszek, prezes Puszczy Niepołomice:To będą obrazki, które zostaną z nami na całe życie. Świetna puenta tego jubileuszowego sezonu na stulecie klubu. Na pewno najbardziej rozczulający był przyjazd autokarem do Niepołomic, kiedy piłkarze świętowali już na dachu autokaru, mimo że wcale nie mieliśmy otwartego pojazdu. Mimo to chłopaki wjeżdżały autokarem pod klub siedząc z pucharem na dachu. Na stadionie zgromadziło się bardzo wiele osób, które czekały na drużynę. Wspaniałe było też coś jeszcze. Pamiętam domowe mecze Puszczy, na które przychodziło po 500 osób. Teraz w Niecieczy wspierało nas około 600-700 osób. Ten awans to wielka sprawa dla nas, dla klubu, dla całego miasta. No i obrazek trenera Tomasza Tułacza, któremu założono kapelusz Napoleona Bonaparte. Skąd w ogóle wzięliście to nakrycie głowy? - To prawda. Było kilka osób wśród kibiców z takimi nakryciami głowy w stylu Napoleona na cześć trenera i jedną dostał od nich szkoleniowiec. To była oddolna inicjatywa kibiców. Prezes Puszczy Niepołomice: Trzeba oprzeć się na zawodnikach, którzy ten awans zrobili Jesteście już po pierwszej rozmowie z trenerem Tułaczem po awansie. Najważniejsze pytanie: czy macie gwarancję pozostania "niepołomickiego Napoleona", czyli trenera Tułacza, na przyszły sezon, na Ekstraklasę? - Tak, nie ma żadnej wątpliwości, kto nas będzie prowadził w Ekstraklasie. Rozmawialiście już wstępnie o planach transferowych wzmocnień dla drużyny? - Chcemy podążać tą samą drogą, którą podążaliśmy w poprzednich latach. Myślę, że bardzo dużo w naszej kadrze się nie zmieni. Będzie to raczej ewolucja, nie rewolucja. Trzeba oprzeć się głównie na zawodnikach, którzy ten awans zrobili. Słyszałam, że Rafał Boguski odchodzi i nie będzie miał jednak szansy powrotu do Ekstraklasy? - Nie chciałbym tego jeszcze komentować. Jest kilku zawodników, którym kontrakty upływają z końcem czerwca. Nie ze wszystkimi jeszcze rozmawialiśmy, więc sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Słoweniec Rok Kidrić wspominał w rozmowie z Interią, że trener Tułacz ma niesamowitego "nosa" do zawodników, których chce sprowadzać do Puszczy - tak, by bardzo dobrze pasowali do drużyny i jego stylu gry. To zmniejsza ryzyko transferowych pomyłek. - To prawda. Trzeba przyznać, że zarówno sam Rok Kidrić, jak i Roman Jakuba, który dołączył do nas w trakcie sezonu, czy Michał Koj, a także Thiago - który złapał kontuzję, ale fantastycznie wyglądał w pierwszych meczach na wiosnę - bardzo nam pomogli w osiągnięciu tego historycznego wyniku. Nasze ograniczenia finansowe w I lidze czy niebawem w Ekstraklasie - bo będziemy mieć większy budżet, niż w I lidze, ale w zestawieniu z wieloma naszymi rywalami, nasza sytuacja będzie w kolejnym sezonie podobna - pokazuje, że my nie mamy pola do popełniania zbyt wielu błędów. Nie możemy sobie pozwolić na to, by potem trzech zawodników nie grało i siedziało na trybunach, bo się u nas nie sprawdzą. Nasz sposób gry powoduje, że zawodnicy o określonej charakterystyce są przez nas bardziej pożądani. Musimy dalej iść tą drogą. Niektórzy mnie pytają, co Puszcza może wnieść do Ekstraklasy. Jak by Pan na to pytanie i takie wątpliwości odpowiedział? - Mówiąc o tych wątpliwościach, to my rzeczywiście jesteśmy takim klubem, że co roku część osób w nas wątpi. Czasem te wątpliwości mają więcej oparcia w rzeczywistości, jak np. dwa lata temu, gdy walczyliśmy o utrzymanie, natomiast w tym roku - nie miały. Przyzwyczailiśmy się, że marka naszego klubu jest mniejsza i zawsze naszą kadrę - która, jak się okazało, wystarczyła w tym roku na Ekstraklasę - ocenia się nieco gorzej, niż wynosi jej realna wartość. Co możemy wnieść do Ekstraklasy? Te wartości, którymi udało nam się podbić w tym sezonie Fortuna I Ligę. Konsekwencja, ciągłość pracy, chęć szukania zawodników ambitnych, głodnych sukcesu. Chcących zrobić krok do przodu. Musimy podążać tą samą drogą, którą dotarliśmy do Ekstraklasy. Bo gdybyśmy chcieli zmienić nasze zasady funkcjonowania, to sami sobie zrobimy dodatkowe problemy. Praktyka pokazuje, że problem w ostatnich latach z utrzymaniem w Ekstraklasie często miewały drużyny grające piłkę ofensywną, nastawioną na atrakcyjny styl, wysokie posiadanie piłki. Tak było na początku z Miedzią Legnica, wcześniej z ŁKS Łódź. Tym bardziej więc pewnie w waszym przypadku - podchodząc do tego pragmatycznie - gruntowna zmiana stylu byłaby ryzykowna. - Nie jest pani jedyną osobą, od której słyszę tę obserwację. Wiadomo, że to też nie jest tak, że grając w inny sposób, ma się gwarancję czegokolwiek. Natomiast jest to pewna teoria, zobaczymy czy w naszym przypadku ona się sprawdzi. Największym waszym problemem pod kątem gry w Ekstraklasie pozostaje kwestia modernizacji infrastruktury, w tym stadionu. Macie już wstępny plan uzgodniony z władzami samorządowymi, jeśli chodzi o przebudowę obiektu i ulic wokół niego? Wyzwanie polega przecież nie tylko na powiększeniu liczby dostępnych miejsc na stadionie. Konieczna będzie m.in. przebudowa dróg dojazdowych do stadionu, by mogły tam podjechać wozy transmisyjne telewizji realizującej transmisje z meczów Ekstraklasy. - Jest w tym temacie bardzo duża mobilizacja, za co bardzo dziękuję całemu miastu z panem burmistrzem Romanem Ptakiem na czele. Z tego co wiem, jeśli chodzi o drogę dojazdową już pewne decyzje zapadły i wydaje się, że to jest już na etapie projektowania i prac nad dokumentacją. Bo wiadomo, że to nie jest tylko kwestia, mówiąc kolokwialnie, zalania asfaltem kawałka ziemi. Tam jest cała procedura i wiem, że jest na bardzo zaawansowanym etapie, jak na ten moment. Bo przecież ledwie dwa dni upłynęły od naszego awansu. Jeżeli chodzi o stadion, to mamy dokument z Ekstraklasy Live Park, w którym jest wyliczone, co na naszym obiekcie musi się zmienić, by możliwe było przeprowadzenie transmisji telewizyjnej. Na wtorek zaplanowano szkolenie dla beniaminków Ekstraklasy. Będziemy chcieli się zastanowić przy tej okazji, co i kiedy jest możliwe do zrealizowania. Trzeba zakasać rękawy i robić wszystko, by doprowadzić sprawy do szczęśliwego finału, którym byłoby zagranie meczu Ekstraklasy w Niepołomicach. Jaka jest szansa, że w trakcie sezonu uda się przenieść z powrotem na stadion w Niepołomicach i tam rozegrać przynajmniej część spotkań w Ekstraklasie? I na którym etapie sezonu byłoby to - mniej więcej - możliwe? - Najbardziej uczciwa odpowiedź na to pytanie w tym momencie brzmi: nie wiem. Niestety, tu jest zbyt dużo zmiennych, by to w tej chwili określić. Kluczowa jest jednak obecnie kwestia przebudowy drogi dojazdowej, tak? Niekoniecznie nawet - na ten moment - powiększenie liczby miejsc na trybunach? - Cały czas posiłkuję się tym, co jest w podręczniku licencyjnym. Czyli, że w czasie modernizacji stadionu można grać przy mniejszej liczbie miejsc, niż 4 i pół tysiąca. Całej bowiem procedury modernizacji, związanej z przetargami, pozwoleniami na budowę - nie da się załatwić w tydzień czy dwa. Są pewne elementy, które można zrealizować szybko. Natomiast mówienie o terminach byłoby nierozważne. Zobacz również: Zakulisowe nagranie z szatni. Oto, co działo się po sensacyjnym awansie Słusznie niektórzy podnoszą, że modernizacja stadionu w Niepołomicach na dłuższą metę przyda się niezależnie nawet od kwestii gry w Ekstraklasie. Generalnie wymogi dotyczące infrastruktury cały czas są śrubowane w polskiej piłce i teraz wykonacie pracę, która pewnie w przyszłości i tak byłaby nie do uniknięcia. - To prawda. Na ten moment co prawda spełniamy wszystkie warunki, jeśli chodzi o grę w I lidze, a na Ekstraklasę - już nie. Mamy oczywiście świadomość tego, że gra w Ekstraklasie to ogromny sukces i nobilitacja. Aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że aby być w elicie, trzeba spełnić też pewne wymogi. Teraz nasza rola w tym, by jak najszybciej się do tego dostosować. Marek Bartoszek, prezes Puszczy, o sytuacji ze stadionem Wisły: Usiąść, szczerze porozmawiać i znaleźć najlepsze rozwiązanie. Zaskoczyły pana pewne perturbacje, jakie pojawiły się wokół stadionu zastępczego, który zgłosiliście do gry w Ekstraklasie - stadionu przy ul. Reymonta w Krakowie? Prezes grającej na nim na co dzień Wisły Kraków, czyli Jarosław Królewski napisał, że choć "promesa to wciąż nie umowa, to dla czystości sytuacji" zadeklarował: "będę ostatnim, który będzie blokował jej podpisanie." I dodał: "Mój między innymi podpis pod promesą, po podbramkowej prośbie zarządu Puszczy zdecydował, że ten klub otrzymał licencję na granie w Ekstraklasie. Dziś postąpiłbym dokładnie tak samo". Jednak zbuntowała się przeciwko grze Puszczy na stadionie Wisły część kibiców krakowskiego zespołu. Czy to wpływa w jakikolwiek sposób na waszą sytuację? - Nie chciałbym tego komentować. Jesteśmy przed rozmowami. Wszystko dzieje się ostatnio bardzo szybko. W poniedziałek spotykaliśmy się jeszcze z piłkarzami i trenerem przed ich urlopami. We wtorek jestem w Warszawie, mamy spotkanie w siedzibie Ekstraklasy dotyczące nadchodzącego sezonu. A kolejnym elementem będzie rozwiązanie najbardziej palących kwestii, w tym podpisanie umów na wynajem stadionu. Na pewno będziemy chcieli szybko spotkać się zarówno z przedstawicielami ZIS, który dał nam promesę pozwalającą na wynajęcie stadionu w Krakowie, jak i z prezesem Królewskim bądź wytypowanymi przez niego przedstawicielami Wisły. Na ten moment dodatkowy komentarz w tej sprawie z naszej strony czy jakiekolwiek emocje nie są wskazane. Musimy po prostu usiąść, szczerze porozmawiać i znaleźć najlepsze rozwiązanie. Dziękował pan wcześniej publicznie prezesowi Wisły Jarosławowi Królewskiemu za otwartość na problemy Puszczy i sportowe podejście do tematu. - Tak, jak mówię, nie chciałbym szerzej komentować całej sprawy. Natomiast sposób, w jaki prezes Królewski zachował się, gdy byliśmy w potrzebie zasługuje na duże uznanie, to była wielka klasa. Mogę tylko to potwierdzić, że w dużej mierze dzięki jego pomocy mogliśmy grać w tych barażach i przejść przez ten proces licencyjny. Na koniec chciałam zapytać, jaką pan miałby radę dla drużyn, które w przyszłym sezonie zmagań w Fortuna I Lidze będą walczyć o Ekstraklasę? Bo aspirujących do tego zespołów będzie bardzo wiele. A wam udało się w tym sezonie pokonać w walce o Ekstraklasę zespoły o budżecie znacząco większym od budżetu Puszczy. - Nie chciałbym tu się stawiać w roli osoby wszechwiedzącej, która ma jakiś tajemniczy proszek czy moce, które powodują, że można grać w Ekstraklasie. Natomiast analizowaliśmy to i wiemy, jakie są nasze mocne strony. Przede wszystkim, w naszym klubie są bardzo zdrowe relacje, duża grupa ludzi pracujących w Puszczy od dłuższego czasu. Mamy do siebie pełne zaufanie. I wszystkim nam zależy na dobru klubu i na tym, by się ciągle rozwijać. Natomiast specyfika każdego klubu jest zupełnie inna. I każda społeczność wokół klubu jest inna, ma inne oczekiwania. Trudno, by pewne zasady funkcjonowania, które sprawdziły się u nas, zdały też egzamin w tych największych klubach, najbardziej medialnych. A też część ich działań, nie sprawdziłby się u nas. Analizując nawet przypadek najbardziej medialny, czyli Wisły Kraków i ich ostatnie transfery w zimie. Myślę, że w takim klubie, jak Wisła to się mimo wszystko dobrze sprawdziło, bo trzeba pamiętać, w którym miejscu Wisła była w zimie. A zabrakło im do awansu naprawdę niewiele. Natomiast uważam, że w przypadku naszego klubu i naszego sposobu budowania gry niekoniecznie taki manewr z transferami mógłby się sprawdzić. Nie ma jednej metody i jednego sposobu. Przy czym uważam, że my nie awansowaliśmy tylko dzięki pracy wykonanej przez ostatni rok. To było długoletnie budowanie podwalin klubu przez prezesa Jarosława Pieprzycę, Janusza Karasińskiego, burmistrza Ptaka. Uczyłem się od nich. Trener Tułacz też jest u nas już osiem lat. Druga rzecz jest taka, że część klubów I ligi już dziś stawiana jest w roli faworytów do awansu w kolejnym roku, jest wywierana na nie presja, że muszą wrócić do Ekstraklasy. My natomiast na pewno nie startowaliśmy z takim przeświadczeniem, że musimy awansować, bo inaczej skończy się świat. Myślę, że każdy musi znaleźć swoją drogę. Rozmawiała: Justyna Krupa Czytaj także: Kibice Wisły przeciw grze Puszczy w Krakowie. Sprzeciwiają się prezesowi