Pojedynek na gole W obliczu przełożonego derby Krakowa z konieczności na pierwszy plan wysuwa się mecz Legia - Dyskobolia. Od czasu, gdy Marek Jóźwiak nazwał piłkarzy z Grodziska Wielkopolskiego "chłopakami ze wsi", potyczkom obydwu zespołów nie brakuje podtekstów. Obydwa zespoły zlustrowaliśmy pod względem strzelanych bramek, począwszy od sezonu 2003/2004. Licząc do teraz (55 meczów), Legia aż w 39. spotkaniach pierwsza zdobywała gole (Dyskobolia "otwierała wyniki" w 5 spotkaniach mniej). Obydwie ekipy idealnie strzelały w pierwszych połowach (po 49 goli), ale już w drugich lepsi byli grodziszanie - 57 (Legia 5 mniej). Warto jednak zwrócić uwagę, że zarówno w pierwszej, jak i drugiej połowie Dyskobolia zawsze więcej goli traciła (odpowiednio o 9 i aż 18). I właśnie być może siła Legii będzie leżała w... słabości formacji defensywnej rywala. Przed sezonem Dyskobolii brakowało do 300 punktów wywalczonych w ekstraklasie ledwie czterech "oczek". Chyba mało kto spodziewał się, że po trzech kolejkach nadal granica nie będzie przekroczona. Teraz brakuje jeszcze dwóch punktów i wcale nie jest powiedziane, że przy Łazienkowskiej uda się wkroczyć w czwartą setkę. Zdumiewająca passa 3 czerwca 2003 roku, w ostatniej kolejce sezonu, Górnik Zabrze gościł na stadionie Szczakowianki Jaworzno. W 43. minucie Adrian Sikora (dziś już mało kto pamięta, że obecny grodziszanin grał dla zabrzan...) strzelił gola dla Górnika. Dlaczego o tym przypominamy? Ano dlatego, że była to ostatnia bramka, jaką Górnik strzelił w ekstraklasie w przedziale pomiędzy 31 a 45 minutą! W 55 kolejnych meczach trzeci kwadrans zawsze grali na zero po stronie zdobyczy! Jak więc widać, pozycja "bramka do szatni" dla górników od ponad dwóch lat jest obca. Jak długo jeszcze trwać będzie ta zdumiewająca passa? Najbliższa okazja do jej przerwania, to derby Śląska z Odrą, więc śledząc ten mecz ze szczególną uwagą spoglądajmy na zegarki właśnie w kończącym pierwszą połowę kwadransie. Passa zabrzan jest doprawdy intrygująca. Przełożony jubileusz Cracovii Hitem weekendu miał być oczywiście derbowy mecz w Krakowie. Wisła jednak szykuje wszystkie siły na wtorkowy rewanż Ligi Mistrzów z Panathinaikosem i poprosiła o przełożenie potyczki z Cracovią. "Pasy" tą zmianą musiały być pewnie nieco... "rozdarte". Oto bowiem tym wyjątkowym meczem mieli świętować 600. mecz w ekstraklasie, ale z drugiej strony istniało realne niebezpieczeństwo, że mistrz Polski ogra Cracovię i zepsuje jej jubileusz. Tym samym "okrągły" mecz drużyna Wojciecha Stawowego zagra u siebie, a rywalem będzie wcale nie mniej renomowany zespół - Legia Warszawa. "Czterdzieści lat minęło" Ciekawe, w jakiej tonacji piłkarze Bełchatowa dzień po meczu w Łęcznej zanucą swojemu trenerowi Mariuszowi Kurasowi serialową piosenkę "Czterdzieści lat minęło"? Zważywszy, że do tej pory jako jedyni nie strzelili jeszcze gola w tym sezonie, a z Górnikiem nie mogą być faworytem. A przecież dla Kurasa wygrana byłaby najlepszym prezentem na 40. urodziny. 1600 bramek Lecha Jest jeszcze jedna okazja do świętowania po najbliższej kolejce. Rzecz dotyczy poznańskiego Lecha, który na mecz w Lubinie wybiera się z dorobkiem 1598 goli. Brakuje zatem jeszcze tylko dwóch, aby po stronie zysków mieć równe 1600 pierwszoligowych trafień. Dariusz Król/Tylko Piłka