Legia przed meczem wydawała się nie przejmować kiepską statystyką ostatnich meczów ze Stalą na Łazienkowskiej, tym bardziej, że w sierpniu zwyciężyła w Mielcu 1:0. - Generalnie, jak spojrzymy na statystyki, to historycznie jesteśmy dużo lepsi od Stali - przypominał przed meczem dyrektor sportowy Legii, Jacek Zieliński. Utarło się jednak, że Stal nie leży Legii. Odkąd wróciła do ekstraklasy w 2020 r., to w pięciu meczach Legia wygrała tylko raz - w tym sezonie w Mielcu 1:0 po golu Carlitosa. Przed "erą" Kosty Runjaicia stołeczna drużyna raz zremisowała 0:0 i trzy razy przegrała. W Warszawie ten bilans wyglada jeszcze gorzej, bo na dwa mecze Legia przegrała oba. - To nie ma nic wspólnego z aktualna sytuacją w tabeli. Można z tymi statystykami różnie kombinować. Najważniejsza jest aktualna tabela - fakt, że my teraz nie przegrywamy, a Stal wręcz przeciwnie - przekonywał Zieliński. Stal bez wygranej od listopada Racja dyrektora Legii jest bezsprzeczna. Stal przed przyjazdem do Warszawy nie wygrała w siedmiu spotkaniach. Legia po raz ostatni zeszła z boiska pokonana 14 października, kiedy w Płocku przegrała 1:2. Na Łazienkowskiej w tym sezonie ani razu nie straciła trzech punktów, choć grała już 13 spotkań u siebie. Legia ostatnio poniosła jednak wielką stratę. W Zabrzu kontrowersyjną czerwoną kartkę zobaczył kapitan zespołu Josue, który ze Stalą nie zagrał. Trener Kosta Runjaić przez tydzień kombinował, jak zastąpić Portugalczyka i wymyślił, że na pozycji ofensywnego pomocnika zagra Ernest Muci. - Albańczyk zagra na pozycji, którą bardzo lubi - przypomniał Zieliński. Portugalczyk to jedna z największych gwiazd nie tylko Legii, ale całej ligi. W tym sezonie strzelił siedem goli i zaliczył pięć asyst. W wiosennych spotkaniach spisywał się lepiej niż jesienią. Niektórzy uważają, że Legia zbytnio uzależniła się od swojego kapitana. Na początku spotkania wydawało się, że gospodarze chcą udowodnić, iż bez Portugalczyka umieją sobie poradzić. Słyszał przesunięty do drugiej linii Muci. Świetnie na skrzydłach grali Paweł Wszołek i Filip Mladenović, a ataki gości łatwo rozbijała defensywa gospodarzy. Stal wydawała się idealnym przeciwnikiem, któremu Legia mogła strzelić kilka goli i pokazać, że dwa ostatnie remisy na własnym stadionie z Cracovią i Widzewem Łódź, to były tylko wypadki przy pracy. Stal ostatni raz wygrała w lidze na początku listopada. W sześciu ostatnich meczach klub z Podkarpacia odniósł cztery porażki. Przetrwali i zaatakowali W Warszawie zespół prowadzony przez byłego legionistę Adama Majewskiego zagrał chyba najlepsze spotkanie w tym roku. Goście przetrzymali napór gospodarzy w pierwszych 20 minutach i pozwalali sobie na coraz śmielsze ataki. Wydawało się, że pudła Wszołka, Muciego, Pekharta, czy Rosołka z pierwszych minut meczu, zemszczą się na legionistach. Na ich szczęście dobry dzień miał wczoraj Artur Jędrzejczyk, a także po raz kolejny bramkarz Dominik Hładun, a dużo gorszy piłkarz gości Koki Hinokio, który pod koniec pierwszej połowy mógł strzelić nawet dwa gole. Oba zespoły zeszły jednak na przerwę przy tanie 0:0. Kiepska końcówka pierwszej połowy to było tylko preludium tego, co kibice zobaczyli zaraz po rozpoczęciu drugiej części meczu. Stal rzuciła się do ataków i w ciągu kilkudziesięciu sekund miała trzy dobre sytuacje pod bramką Hładuna. Żadnej nie wykorzystała i została za to srogo skarcona. W 49. min czterech legionistów nagle znalazło się w polu karnym gości. Spokojnie rozgrywali sobie piłkę. W końcu Muci zagrał do Pekharta, który strzałem głową otworzył wynik spotkania. Błyski Mrozka W 62. min powinno być 2:0, ale niebywałym refleksem błysnął bramkarz gości Bartosz Mrozek, który obronił strzał Wszołka z ośmiu metrów. Podającym znowu był Muci. Generalnie Stal po stracie gola zachowała się bardzo dobrze, bo od razu dążyła do wyrównania. Legia cofnęła się chyba zbyt mocno, licząc na kontrataki, które wyprowadzała sporadycznie. Aż do końca spotkania Stal prezentowała się nieźle, ale była bardzo nieskuteczna. Mrozek dalej starał się jak mógł, obronił instynktownie kolejny strzał Muciego, ale w końcowych minutach po raz drugi wyciągał piłkę z siatki. W 84. min dopiero co wprowadzony na boisko Igor Strzałek w polu karnym zagrał do Mladenovicia, który strzałem tuż przy słupku zaskoczył bramkarza Stali. Legia pozostaje niepokonana od 11 ligowych kolejek. W Pucharze Polski też idzie jak burza. Jesienią pozwoliła jednak Rakowowi Częstochowa odskoczyć na dziewięć punktów. Taka przewaga utrzymuje się cały czas, co oznacza, że po mundialu oba zespoły idą "łeb w łeb".