Po odpadnięciu w ostatniej rundzie walki o Ligę Mistrzów Raków miał trzy tygodnie, by myśleć o historycznym debiucie klubu w fazie grupowej europejskich rozgrywek. Mistrzowie Polski zagrają w czwartek w Lidze Europy wyjazdowe spotkanie z Atalantą Bergamo. Mecz z ŁKS był sprawdzianem, jak podopieczni trenera Dawida Szwargi spożytkowali dwutygodniową przerwę reprezentacyjną. Tuż po porażce z FC Kopenhaga działaczom udało się przeprowadzić jeszcze jeden transfer, choć raczej z myślą o przyszłości - za 1,3 mln euro dołączył 20-letni Ante Crnac. Chorwat w poprzednim sezonie i na początku obecnego w 41 meczach zdobył dziewięć goli. Z kolei szkoleniowiec zrobił przegląd kadry w sparingu. Raków pokonał 3:2 GKS Katowice, a bramki zdobyli Władysław Koczerhin, Srdjan Plavsić i Łukasz Zwoliński. Gorzej spisała się za to obrona bez kontuzjowanych Zorana Arsenicia i Stratos Svarnasa. Szybki gol Rakowa W sobotę mistrzów Polski czekał poważniejszy sprawdzian, bo o ligowe punkty i z drużyną ekstraklasy. Łodzianie po dwóch porażkach rzędu spadli na przedostatnie miejsce i zapewne punkt w Częstochowie wzięliby w ciemno. Zwłaszcza że po siedmiu kolejkach mają tylko sześć punktów. Raków od pierwszych minut przejął inicjatywę. Pierwszą dogodną okazję mistrzowie Polski stworzyli już w piątej minucie spotkania. Po dośrodkowaniu Marcina Cebuli Frana Tudora uderzył wolejem, ale za mocno. Dwie minuty później nie pomylił się Giannis Papanikoloau, a znów podawał Cebula. Trafił idealnie, bo wystarczyło, że Grek lekko uderzył głową i Aleksander Bobek zmuszony był wyciągać piłkę z bramki. Częstochowianie nieco się cofnęli, ale ŁKS nie był w stanie tego wykorzystać. Najlepszą okazję zmarnował Kay Tejan. Holender był przed bramkarzem, chciał popisać się technicznym strzałem, ale skompromitował się, bo piłka nawet nie zbliżyła się do bramki. Dopiero kilka chwil przed końcem pierwszej odsłony celny strzał na bramkę Rakowa oddał Piotr Głowacki, ale Vladan Kovaević przeniósł piłkę nad poprzeczką. To jedyna groźna sytuacja, jaką goście mieli w pierwszej połowie. Raków dominował, a mimo tego widać było, że oszczędza siły na mecz z Atalantą. Po zmianie stron ŁKS spróbował zaskoczyć nieco uśpionych przebiegiem pierwszej połowy częstochowian. Vladan Kovacević pomylił się przy wyprowadzaniu piłki i podał do... Tejana. Holender kopnął w kierunku bramki, ale Bośniak zdążył z interwencją. Gospodarze szybko przenieśli grę pod pole karne beniaminka. Cebula znowu dośrodkował do Papanikolaou. Grek odegrał do Fabiana Piaseckiego, który uderzył z ostrego kąta, ale nie trafił w bramkę. Trener Moskal wpuścił na boisko Hiszpanów Pirulo i Daniego Ramireza, zawodników, którzy mają stanowić o sile ofensywy ŁKS. Mistrzowie Polski bronili się i trzeba przyznać, że robili to bardzo dobrze, bo gości było stać jedynie na strzały z dystansu. W końcu po dośrodkowaniu Kamila Dankowskiego piłka odbiła się od poprzeczki, ale żaden z ełkaesiaków nie zdołał dobić.