Do pierwszej kontrowersji w meczu Widzew Łódź - Jagiellonia Białystok doszło już w drugiej minucie, gdy na murawę w polu karnym Jagi upadł Jordi Sanchez Ribas. Napastnik Widzewa domagał się odgwizdania "jedenastki" po tym, gdy został podcięty przez Bartłomieja Wdowika. Sędzia Piotr Lasyk nie zdecydował się jednak na użycie gwizdka, a będący w wozie VAR Daniel Stefański potwierdził po chwili decyzję swojego kolegi. Widzewiacy nie mogli pogodzić się z decyzją sędziów, choć przyznać trzeba że była ona prawidłowa i zrozumiała. Bartłomiej Wdowik poślizgnął się i upadając, siłą rozpędu, wpadł w przeciwnika, powodując jego upadek. Nie było tu żadnej celowości, a jedynie przypadek. W takiej sytuacji należy kierować się zdrowym rozsądkiem, który nakazuje nie oceniać skutku, a jedynie okoliczności w jakich doszło do zdarzenia. Dodatkowym aspektem przekonującym, że decyzja sędziów była prawidłowa jest fakt, że Jordi Sanchez Ribas nie miał szans na zagranie dośrodkowanej piłki, gdyż nie była ona w jego zasięgu. Kontrowersje w meczu Widzew Łódź – Jagiellonia Białystok. Sędziowie mieli dużo pracy W 28. minucie w polu karnym Widzewa zrobiło się gorąco po tym, gdy Kristoffer Hansen upadł, sugerując że był faulowany. Sędzia Lasyk pewnym gestem wskazał jednak, że nie ma mowy o przewinieniu. Powtórki nie zostawiły cienia wątpliwości, że arbiter z Bytomia podjął prawidłową decyzję. Zarówno Hansen jak i defensor Ibiza próbowali zagrać piłkę, która w tym momencie była niczyja. Żaden z zawodników nie trafił w futbolówkę, a sytuacja skończyła się tym, że obaj piłkarze kopnęli siebie nawzajem. Zatem decyzja mogła być tylko jedna - grać dalej. Do bardzo dużej kontrowersji doszło w 33. minucie, gdy Jagiellonia zdobyła bramkę na 2-1. Sędziowie uznali gola Dominika Marczuka, lecz do akcji natychmiastowo wkroczyć musieli VAR-owcy, aby ocenić, czy strzelec bramki nie popełnił faulu na rywalu Andrejsie Ciganiksie, a także czy gol nie został zdobyty ręką. W kwestii faulu, sytuacja wydaje się być klarowna. Łotysz, reprezentujący barwy Widzewa, został w kluczowym momencie dośrodkowania wyprzedzony przez Marczuka. Napastnik Jagiellonii "czysto" wyprzedził swojego rywala, nie pchając go w plecy, a zatem trudno mówić tutaj o przewinieniu. Co prawda doszło do kontaktu, lecz należy pamiętać, że piłka nożna to sport kontaktowy. Zdecydowane większe wątpliwości w tej sytuacji budzi to, czy piłka nie odbiła się od ręki Marczuka. Oglądając powtórki trudno powiedzieć, czy piłka odbiła się tylko od klatki piersiowej napastnika, czy też od jego ręki. Pewne jest to, że Dominik Marczuk miał ułożoną rękę w obrysie ciała, trzymając ją na swoim brzuchu. Zgodnie z przepisami gry, przy takim ułożeniu rąk, kontakt piłki z ręką jest dozwolony, chyba że ten sam zawodnik natychmiastowo zdobędzie bramkę. Jeśli zatem uznamy, że futbolówka - nawet przypadkowo - odbiła się od ręki Marczuka, to gol na 3-1 dla Jagiellonii nie powinien być uznany. Niestety, z dostępnych powtórek trudno jest to jednoznacznie stwierdzić. Pewne jest tylko to, że sędziowie VAR uznali gola. Kontrowersyjny rzut karny i anulowana żółta kartka. Widzew uratowany przez VAR Na początku drugiej połowy sędzia Piotr Lasyk odgwizdał rzut karny dla Jagiellonii Białystok i wydawać się mogło, że będzie już po meczu. Decyzja arbitra wydawała się być wątpliwa, gdyż Nene w dość nienaturalny sposób upadł na murawę, a do tego wyolbrzymił skutek trafienia w twarz. Do faulu miał doprowadzić Mateusz Żyro, który obejrzał żółtą kartkę, a Marek Hanousek "trafił" rywala ręką w twarz. Sęk w tym, że to upadający na murawę Nene sam "nadział się" na rękę biegnącego przeciwnika. Trudno przyznać, że był to klarowny rzut karny - zwłaszcza, że według wytyczne rzuty karne mają być ewidentne i nie budzić żadnych wątpliwości. Arbitrzy VAR natychmiastowo rozpoczęli analizować to zdarzenie i jak się okazało była to bardzo złożona sytuacja. Najpierw sędziowie musieli ocenić, czy w ofensywnej fazie nie doszło do spalonego, a chwilę później, czy jeden z piłkarzy Jagiellonii nie zagrał piłki ręką. Jak się okazało, Dominik Marczuk zagrał piłkę ręką, która w nienaturalny sposób powiększyła jego obrys ciała. W związku z tym, Piotr Lasyk został wezwany do monitora VAR i po wideoanalizie odwołał rzut karny, a dodatkowo anulował kartkę Mateusza Żyro. Przyznać trzeba, że sędziowie meczu Widzew Łódź - Jagiellonia Białystok mieli ręce pełne pracy. Zwłaszcza VAR-owcy musieli obejrzeć wiele powtórek, aby finalnie spotkanie zakończyło się bez skandalu w tle. Arbitrzy spełnili swoje zadanie i wszystkie kontrowersje ocenili prawidłowo. Jedyny znak zapytania mamy przy bramce na 2-1 i tym, czy piłka odbiła się od ręki strzelca.