W niedzielę jego podopieczni przegrywali 0:2 z Wisłą Płock, ale ostatecznie potrafili zwyciężyć 3:2. "Powiem szczerze - ja tak po prostu mam. Wracałem z treningu i tak sobie pomyślałem: trzynaście lat jestem w tej lidze i nie pamiętam, żeby którykolwiek inny trener wychodził z takich opresji, co ja. Jak inni myślą w końcówkach meczów o samobójstwie, to ja się zastanawiam, jak tu jeszcze wygrać" - stwierdził Smuda. Co zadecydowało o niedzielnym zwycięstwie? "Zmiany. Mówiłem sobie: jeszcze nie teraz, Franiu, jeszcze nie teraz. Aż w końcu wpuściłem tego młodego Wilka, bum, bum, bum i po meczu! Miałem tak samo, gdy pracowałem w Widzewie i graliśmy z Legia o mistrzostwo Polski. Też przegrywaliśmy 0:2. Wtedy kusiło mnie, żeby wpuścić Curtiana. Ale powtarzałem w duchu: później, później. W końcu go posłałem na boisko, a on pozamiatał tych nieszczęsnych legionistów" - powiedział "Franz".