Lech zajmuje 8. miejsce w tabeli po rundzie jesiennej. Żeby zrealizować cel musiałby zająć jedno z dwóch czołowych miejsc w lidze lub szukać awansu do europejskich pucharów dzięki zdobyciu Pucharu Polski. - Umawiałem się inaczej. Miałem mieć rok na budowę zespołu. Widocznie jednak prezesi zmienili zdanie. Trudno, muszę się podporządkować, bo to oni decydują o moim losie. Co zrobię? Postawię wszystko na jedną kartę i postaram się zaatakować z tej pozycji, którą zajmujemy teraz - powiedział na łamach "Przeglądu Sportowego" trener poznańskiego zespołu Franciszek Smuda. - Postawiłem na ofensywny futbol i oczywiście nie mam zamiaru z niego rezygnować również teraz, bo to podoba się kibicom, którzy uwielbiają piękne widowiska. Przyznam jednak, że zadanie natychmiastowego sukcesu spowodowałoby inne nastawienie szczególnie na wyjazdach. Zrezygnowałbym ze zbędnego ryzyka i grałbym na boiskach rywali na remis. Punktów w tabeli mielibyśmy przez to na pewno więcej - podkreślił popularny "Franz". Smuda stwierdził, że nie jest cudotwórcą i według niego nic nie przychodzi od razu. - Cuda to są najwyżej w cyrku, a nie na boisku. I nie mówię tego, żeby sobie załatwić jakieś alibi w razie niepowodzeń. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że chcę wygrywać zawsze i wszędzie. Na sukcesy trzeba jednak czekać cierpliwie - zakończył Smuda.