Wrocławianie mieli świetny początek sezonu. Z pięciu pierwszych meczów wygrali cztery i zanotowali remis. Później przyszła gorsza seria. Na komplet punktów czekają od 17 sierpnia. Pokonali wtedy Cracovię 2-1. Od tego czasu rozegrali w lidze sześć spotkań i żadnego z nich nie wygrali. Za to aż pięć z nich kończyli podziałem punktów. Przegrali tylko raz, na wyjeździe z Koroną 0-1. W międzyczasie odpadli też z Pucharu Polski, po porażce z Widzewem Łódź 0-2. Śląsk jeszcze utrzymuje się w ligowej czołówce, bo regularnie punktuje. Owszem wygrać nie potrafi, ale stał się królem remisów i jest na piątym miejscu w tabeli. Jednak dobra forma z początku sezonu gdzieś uciekła. Podopieczni Vitezlava Laviczki cały czas liczą na przełamanie. Zdobywają sporo bramek, ale mają problemy z koncentracją. W starciach z Lechią Gdańsk, Pogonią Szczecin, Zagłębiem Lubin i piątkowym z Jagiellonią Białystok, nie potrafili utrzymać prowadzenia. Zauważył to też czeski szkoleniowiec Śląska. - Nie jestem zadowolony z tego, że po golu dla Jagiellonii straciliśmy kontrolę nad meczem. Jagiellonia miała groźne akcje, w dodatku nasi dwaj środkowi obrońcy mieli żółte kartki, co utrudniało im grę w obronie. Mamy problem, by trzymać kontrolę nad meczem, tak było też w poprzednich spotkaniach - mówił po rywalizacji z białostocczanami Laviczka. Trener wrocławian ma nadzieję, że do następnego meczu uda mu się poukładać wszystkie klocki. Czasu jest dużo, bo jego podopieczni kolejny mecz rozegrają dopiero 21 października, na wyjeździe z Rakowem. W meczu z beniaminkiem każdy inny wynik niż zwycięstwo nie będzie pozytywnie odebrany. Czech liczy jednak na to, że w przerwie reprezentacyjnej będzie mógł spokojnie popracować, skorygować błędy i jego zespół znów zacznie wygrywać. MP