Zobacz zapis relacji z meczu Śląsk Wrocław - Arka Gdynia Tutaj zobaczysz zapis relacji z meczu Śląsk Wrocław - Arka Gdynia na urządzeniach mobilnych Obie drużyny do tego spotkania podchodziły z nożem na gardle. Zarówno jedni, jak i drudzy mieli po 20 punktów i zajmowali odpowiednio trzecią i drugą od końca pozycję w tabeli. Mecz rozpoczął się niemrawo - żadna z ekip nie chciała forsować tempa, ani zbytnio się otworzyć. Ciut ofensywniej nastawiona była Arka, która szybko udowodniła, że wcale nie potrzeba wiele, by zaskoczyć defensorów z Wrocławia. W 15. minucie Damian Zbozień wrzucił piłkę w pole karne bezpośrednio z autu, a Dawid Sołdecki głową skierował ją do bramki. Strzał nie był mocny, ale nabrał takiej paraboli lotu, że Mariusz Pawełek nie zdążył interweniować. Bramka ta mocno obciąża zarówno jego konto, jak i pilnujących Sołdeckiego Piotra Celebana i Kamila Bilińskiego. Skoro Arka zorientowała się, że rzut z autu jest bezpośrednim zagrożeniem bramki rywali, to uznała, iż warto spróbować jeszcze raz zaskoczyć ich w ten sposób. Po kolejnej wrzutce Zbozienia do strzału przewrotką złożył się Rafał Siemaszko, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Kiedy wydawało się, że goście są w stanie przejąć kontrolę nad meczem, niespodziewanie zaczęły zawodzić ich nerwy. Najpierw, w ciągu sześciu minut zdążyli złapać trzy żółte kartki, a w ciągu kolejnych 60. sekund - dwa razy wyciągali piłkę z siatki. Najpierw Pavelsa Steinborsa pokonał Mariusz Pawelec, co jest wydarzeniem wiekopomnym, zważywszy na fakt, że od ostatniej bramki Pawelca w Ekstraklasie minęło 7 lat i 4 dni! Co ciekawe, wówczas także strzelił ją Arce Gdynia. Środkowy obrońca do siatki trafił po tym, jak piłkę zgrał mu Ryota Morioka i choć obrońcy Arki sygnalizowali zagranie ręką Japończyka, to sędzia wskazał na środek boiska. Nim podopieczni Leszka Ojrzyńskiego dobrze zrozumieli co się stało, przegrywali już 2-1. Piłkę zaraz po wznowieniu przejął Morioka i dobrym zagraniem obsłużył Roberta Picha. Ten nie zmarnował sytuacji sam na bramkarza i strzałem między nogami wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Arka próbowała odpowiedzieć, ale jeszcze przed przerwą sama po raz kolejny skomplikowała swoją sytuację. Fatalną stratę w niegroźnej sytuacji zaliczył Krzysztof Sobieraj i Biliński znienacka znalazł się w doskonałej sytuacji strzeleckiej. Mógł podawać do Morioki, ale zdecydował się na strzał, którym nie dał żadnych szans Steinborsowi. Trener przyjezdnych Leszek Ojrzyński w przerwie dokonał dwóch zmian - ściągnął z boiska Dominika Hofbauera i Matuesza Szwocha, a w ich miejsce do boju posłał Marcusa da Silvę oraz Michała Nalepę. Mało brakowało, a gdynianie z przytupem wróciliby do gry. Zaraz po przerwie Sobieraj odnalazł się po rzucie rożnym, ale zmierzającą do bramki piłkę zatrzymał Łukasz Madej. Chwilę potem w dobrej sytuacji był Siemaszko, ale fatalnie skiksował. Śląsk przetrzymał ataki rywali, a potem sam zaatakował, wyprowadzając zabójczy cios. Pomogli mu w tym, a jakże, sami przeciwnicy. Zbozień stracił piłkę na własnej połowie, Morioka znów kapitalnie wypatrzył partnera, a Mario Engels strzałem w długi róg dał kibicom z Wrocławia kolejny powód do radości. Czwarta bramka dla gospodarzy zabiła mecz - Śląsk nie forsował tempa, Arka zaś sama nie wierzyła, że jest w stanie odrobić czterobramkową stratę. Zespół z Wrocławia odniósł niezwykle ważne zwycięstwo w kontekście walki o utrzymanie. Arka zaś ma się czym martwić - niewykluczone bowiem, że sezon, w którym zdobyła Puchar Polski zakończy spadkiem do 1. ligi. Wojciech Górski Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 4-1 (3-1) Bramki: 0-1 Sołdecki (15.), 1-1 Pawelec (34.), 2-1 Pich (35.), 3-1 Biliński (41.), 4-1 Engels (60.) Lotto Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz Ranking Ekstraklasy - kliknij!