Przed dzisiejszym spotkaniem Wartę Poznań i Śląsk Wrocław dzieliło w tabeli aż dziewięć miejsc, ale "tylko" siedem punktów. To nie jest różnica wielka, ale jednocześnie pod koniec sezonu pokazująca, z jak dużym ciężarem na plecach grają jedni, a jak duży komfort w tabeli mają drudzy. Pod presją są oczywiście wrocławianie, których forma daleka jest od ideału, do tego znajdują się tuż nad strefą spadkową. Warta zaś utrzymania może być właściwie pewna, ale jej celem jest piąte miejsce, tak jak dwa lata temu. Wtedy "Zieloni", jako beniaminek, byli o krok od awansu do europejskich pucharach. Przegrali je... gorszym bilansem bezpośrednich spotkań właśnie ze Śląskiem, kluczowa była tu porażka 2-3 w Grodzisku Wlkp. z tym zespołem w przedostatniej kolejce. Warta korzystała z błędów rywali. Teraz sama padła ofiarą pomyłki swoich graczy Warta na swoją pozycję mocno pracowała jesienią, kilka zwycięstw odniosła dzięki kuriozalnym golom, po błędach defensywy i bramkarzy rywali. Tak było m.in. we Wrocławiu, gdy Michał Szromnik zderzył się ze swoim kolegą z obrony, wypuścił piłkę z rąk, a Enis Destan skorzystał z okazji. Teraz sytuacja się odwróciła, choć akurat Adrian Lis nie był w tej sytuacji winowajcą. Już po dwóch minutach gry, za sprawą przyblokowanego strzału Erika Exposito, Śląsk wywalczył rzut rożny. A po wrzutce Martina Konczkowskiego wrocławianie nie musieli nawet dotykać piłki by cieszyć się z gola. W kierunku swojej bramki posłał ją bowiem Dimitrios Stavropoulos, a próbujący ratować sytuację Robert Ivanov wbił futbolówkę do siatki. Trzy bramki, dwie uznane. Warta mocno odpowiedziała Śląskowi Stracony gol nie wpłynął negatywnie na Wartę, która wyglądała po prostu lepiej pod względem piłkarskim. Bardzo szybko poznaniacy wyrównali, gdy znów lisem pola karnego okazał się Adam Zreľák. Słowak tym razem doskoczył do piłki po wyblokowanym strzale Niilo Mäenpää'y i nie dał szans Rafałowi Leszczyńskiemu. Jeszcze lepiej napastnik Warty spisał się w 25. minucie. Obrońcy Śląska zostawili go samego w polu karnym, więc Zreľák kapitalnie złożył się do nożyc i uderzył. Leszczyński strzał obronił, ale jego koledzy z defensywy byli tak daleko od rywala, że Słowak zdołał jeszcze dobić piłkę. Dosłownie centymetry decydowały, że Śląsk nie przegrywał wtedy 1-2 - VAR dostrzegł niewielką pozycję spaloną gracza Warty. Co się jednak odwlecze... Już po czterech minutach z trafienia cieszył się młody Kajetan Szmyt. Warta potrafiła z defensywy podejść nagle wysokim pressingiem i zmusić wrocławian do błędów. I tak zrobiła, gdy futbolówka trafiła do Leszczyńskiego. Bramkarz źle zagrał do Petra Schwarza, skorzystał z tego Miłosz Szczepański i stworzył okazję do wykończenia akcji Szmytowi. A ten ją wykorzystał. Warta zasłużyła na to prowadzenie, była lepszym zespołem, miała różnorodne pomysły na swoje akcje. A Śląsk? Jego gra wyglądała po prostu źle, liczne dośrodkowania nic nie wnosiły, Lis nie musiał przed przerwą ani razu bronić strzału rywali. Pokonał go jedynie kolega z zespołu. Goście ruszyli do ataku, tworzyli sytuacje. Warta odpowiedziała raz, za to konkretnie Po przerwie wrocławianie nieco się ogarnęli, wreszcie przejęli inicjatywę i wyglądali jak zespół, któremu zależy na utrzymaniu się w elicie. Długo szukali swoich okazji, aż wreszcie kolegom zaczął je stwarzać Exposito. Najpierw zagrał "klepkę" z Johnem Yeboahem, Niemiec znalazł się sam przed Lisem - bramkarz Warty świetnie interweniował i w ostatniej chwili wybił piłkę ręką. W 62. minucie napastnik Śląska idealnie dośrodkował w pole karne, Schwarz miał znakomitą okazję do wyrównania, tyle że główkował niemal w środek bramki. Po tym okresie przewagi Śląska Warta nieco uspokoiła swoją grę i w trochę zaskakującym momencie dobiła rywala. W 69. przeprowadziła długą akcję, Stefan Savić przeprowadził piłkę z prawego skrzydła na lewe, z pomocą Mäenpää'y. Aż wreszcie Konrad Matuszewski zagrał w pole karne do Szczepańskiego, a ten pokonał Leszczyńskiego. Śląsk zdobył kontaktową bramkę, ale radość nie trwała długo Gol Warty sprawił, że Śląsk nie miał już nic do stracenia. Nie wyglądał jak zespół, który mógłby odrobić dwubramkową stratę, Warta się dobrze broniła. Popełniłe jeden błąd, dała się skontrować w 77. minucie, gdy Dennis Jastrzembski przeprowadził długi rajd. Patryk Szwedzik trafił wtedy na 2-3, ale po chwili okazało się, że - podobnie jak Zreľák w pierwszej połowie - też minimalnie wystawił stopę za ostatniego obrońcę Warty. Śląsk już nic więcej nie zdziałał, jego sytuacja w tabeli po szóstym z rzędu meczu bez zwycięstwa, staje się coraz trudniejsza. A kolejny mecz, też na wyjeździe, z Górnikiem Zabrze, zaczyna być pojedynkiem o życie dla jednych i drugich.