Trzy porażki, remis i zwycięstwo - to nie wyniki ostatnich jednego z walczących o utrzymanie beniaminków, ale Śląska Wrocław. Podopieczni Jacka Magiery zimę spędzali na fotelu lidera Ekstraklasy, ale zamiast udanie wejść w rundę wiosenną, potknęli się na starcie już kilka razy. Wobec formy Jagiellonii i Lecha Poznań walka o mistrzostwo powoli zaczyna obracać się na niekorzyść Śląska. Granica przekroczona, fani oburzeni. Mecz Ekstraklasy w oparach skandalu. "Kulturowe średniowiecze" W teorii terminarz ułożył się dla niego w marcu korzystnie. W sobotę ekipa z Wrocławia podejmowała Puszczę Niepołomice. Ta, choć radzi sobie najlepiej z "beniaminków, wciąż musi drżeć o utrzymanie. Jesienią wrocławianie wygrali pewnie 3:1, a kibice oczekiwali w rewanżu przynajmniej równie udanego występu. Rywalizacja mogła zacząć się od mocnego ciosu ze strony gospodarzy. W 17. minucie bliski otwarcia wyniku był Petrov, ale jego strzał został wybity już z samej linii bramkowej. Puszcza odgryzła się parę minut później. Dobrze w polu karnym z piłką zabrał się Zapolnik, który po chwili padł, a sędzia wskazał na jedenastce metr. Decyzję zweryfikował jednak przy pomocy systemu VAR, a powtórki pokazały, że się mylił. Odwołał szybko rzut karny dla gości, a na przerwę zespoły schodziły przy bezbramkowym remisie. Śląsk znów zawiódł. Bez goli i emocji w starciu z beniaminkiem Po zmianie stron Śląsk wciąż atakował, ale w jego akcjach brakowało polotu i pomysłu. Im bliżej było końca spotkania, tym większa nerwowość wkradała się w poczynania gospodarzy. W 78. minucie przed niezłą okazją stanął Klimala, ale znów zabrakło decyzyjności w kluczowym momencie. Jego strzał w ostatniej chwili został zablokowany. Puszcza przed ostatni kwadrans skupiała się przede wszystkim na zabezpieczaniu tyłów i niemal nie opuszczała własnej połowy. To beniaminek zdecydowanie "wywalczył punkt", a Śląsk Wrocła "stracił dwa".