Jacek Magiera chce postawić grubą kreskę oddzielającą to, co było w zeszłym sezonie od tego, co ma być udziałem Śląska w bieżących rozgrywkach. Wiosną szkoleniowiec ratował drużynie ligowy byt, nie bacząc na styl czy perspektywy rozwoju. Teraz chce nadać wrocławianom pewną tożsamość, a przede wszystkim grać o wyższe cele. Nikt nie mówi głośno o europejskich pucharach, ale pierwsza dziesiątka to cel, którego we Wrocławiu nie zamierzają się bać. - zapowiadał tuż przed startem rozgrywek Magiera. Początek poniedziałkowego meczu wskazywał na to, że jego podopieczni wzięli sobie te słowa do serca. Aktywny był zwłaszcza Erik Exposito, mianowany przed sezonem nowym kapitanem WKS-u. W 11. minucie oddał strzał, z którego zna go cała liga - mocny, z dystansu, lewą nogą. Do szczęście zabrakło niewiele. Lech Poznań przekazał dobre wieści. Umowa została podpisana Kilka minut później nad kielecki stadion dotarła niezwykle silna ulewa. Woda lała się z nieba strumieniami, a w takich okolicznościach wyraźnie lepiej poczuli się gospodarze. Stworzyli kilka ciekawych sytuacji, co z punktu widzenia neutralnego widza było bardzo dobrą informacją. Przyjezdni nie mogli bowiem pozostać wobec tego bierni i również podkręcili tempo. W pierwszej połowie najlepsze okazje - poza Exposito - mieli Patrick Olsen i Piotr Samiec-Talar po stronie Śląska, zaś Jakub Łukowski oraz Nono w ekipie Korony. Żaden z nich nie zdołał jednak otworzyć wyniku i do przerwy było 0:0. Ekstraklasa: Korona Kielce zremisowała ze Śląskiem Wrocław Za to od razu po rozpoczęciu drugiej części padła bramka. Dobrze do akcji ofensywnej podłączył się Martin Konczkowski, który zagrał do Samca-Talara, a ten natychmiast zwrócił piłkę do obrońcy. Dzięki temu 29-latek miał dobrą okazję do oddania strzału, której nie zmarnował. Po wyjściu na prowadzenie Śląsk zyskał spokój. Miał wynik, który go satysfakcjonował, i starał się go pilnować. Korona walczyła natomiast o wyrównanie, ale brakowało jej argumentów. Trener Kamil Kuzera starał się dawać drużynie impulsy z ławki rezerwowych, jednak i to nie pomagało. Wszystko odmieniło się w 83. minucie. W polu karnym wrocławian doszło do sporego zamieszania, a najlepiej odnalazł się w nim Adrian Dalmau. Z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki i ustalił wynik na 1:1. Jakub Żelepień, Interia